Jak zeznawali przed prokuraturą Kaczyński i Ziobro...
Chciałem być dobrze poinformowany - tak
prezes PiS Jarosław Kaczyński, tłumaczył w prokuraturze dlaczego
chciał poznać w 2005 r. protokoły za sprawy mafii paliwowej. Do
zeznań jego i Zbigniewa Ziobry, który mu je zawiózł, dotarły
"Gazeta Wyborcza" i Radio Zet.
Odbywałem tysiące, setki spotkań (...). Nie przypominam sobie sytuacji abym ja, czy też prokurator Miłoszewski zapoznawał Jarosława Kaczyńskiego z treścią zeznań Krzysztofa Baszniaka - mówił Ziobro na przesłuchaniu. Przekonywał, że jako prokurator generalny miał prawo udostępnić każdemu informacje z postępowania przygotowawczego.
Tak ostrożny w swoich zeznaniach nie był za to Jarosław Kaczyński. On pamiętał, że czytał akta w sprawie mafii paliwowej. Przed prokuratorami Kaczyński stwierdził, że jako prezes rządzącej partii i członek prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego miał pełne prawo żądać informacji o najważniejszych sprawach w państwie. Prokurator nie wyglądał na zaskoczonego - opisuje Kaczyński reakcję Miłoszewskiego po wejściu do gabinetu prezesa PiS.
Po spotkaniu Miłoszewskiego z Kaczyńskim krakowscy prokuratorzy spodziewali się, że śledztwo paliwowe przyspieszy - pisze "Gazeta Wyborcza". Tak się nie stało. Zespół prowadzący sprawę mafii paliwowej został rozwiązany. Odsunięto Miłoszewskiego i jego partnera prokuratora Marka Wełnę, a śledztwo rozdzielono po różnych prokuraturach w kraju.
W publikacjach na ten temat przewija się teza, że stało się tak, bo wyniki śledztwa mogły uderzyć w całą klasę polityczną, w tym również osoby związane z PiS. Prokurator Wełna odszedł po tym, jak na początku 2006 r. w liście do Ziobry skarżył się, że śledztwo kierowane jest na boczne tory. Prokuratorzy musieli wyszukiwać w aktach tylko te wątki, w których pojawiali się politycy lewicy.