ŚwiatJak zapobiec nuklearyzacji bliskowschodniej beczki prochu?

Jak zapobiec nuklearyzacji bliskowschodniej beczki prochu?

Iran najwyraźniej zmierza do broni nuklearnej. Nie wydaje się możliwe, aby ktokolwiek go zatrzymał na tej drodze. Opinie są zgodne: w ślad za nim pójdą sunnickie kraje arabskie (np. Arabia Saudyjska i Egipt), dla których Iran jest naturalnym zagrożeniem. Ich też nikt nie będzie mógł powstrzymać. W rezultacie ta bardzo niebezpieczna dla świata całego bliskowschodnia "beczka prochu" przekształci się w beczkę nuklearną. To będzie nowa jakość w międzynarodowym środowisku bezpieczeństwa. Jak sobie w nim radzić - to największe wyzwanie strategii globalnej i sprawdzian przywództwa światowego obecnych mocarstw, a w tym w szczególności prezydenta Obamy, jako przywódcy światowego hegemona. Pisałem o tym szerzej przed objęciem urzędu przez obecnego prezydenta USA w komentarzu w Wirtualnej Polsce z 28.11.2008 r. pt. "4 strategiczne wyzwania dla Baracka Obamy".

23.02.2010 | aktual.: 24.02.2010 10:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pierwszego roku borykania się z tym problemem USA nie mogą zaliczyć do sukcesów. W ogóle nie bardzo sprawdza się zbyt idealistyczne, liberalne podejście do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego, z jakim rozpoczynała swe urzędowanie obecna administracja amerykańska. Realne warunki spychają ją z tego kursu. Obserwujemy odwrót od podejścia liberalnego i stopniowe, wymuszane zbliżanie się do podejścia realistycznego. Pierwszy był Afganistan, gdy optymistyczne nadzieje na szeroką pomoc pozamilitarną ze strony innych państw spełzły na niczym i USA musiały ograniczyć się do strategii czysto wojskowej i to w wydaniu typowym dla poprzedniej administracji: więcej wojska i ... zobaczymy, co będzie! Niewypałem okazał się również słynny "reset" w relacjach z Rosją. Pokazuje to choćby przebieg negocjacji w sprawie redukcji zbrojeń nuklearnych. W stosunkach z Chinami USA też już idealistycznie nie liczą na wspaniałomyślną współpracę i nie wahają się dostarczać broni Tajwanowi lub odrzucić żądania bojkotu Dalajlamy.

Podobnie jest z Iranem. Nadzieje na dobrowolne, w następstwie perswazji dyplomatycznej, powstrzymanie się Iranu od zmierzania do broni nuklearnej okazują się zupełnie nierealne. Również sankcje ekonomiczne nie zapowiadają się być skuteczne. Tym bardziej, że Chiny, ale także w pewnym sensie Rosja, są bardzo wstrzemięźliwe wobec ich nakładania. USA zmuszone są więc do poważniejszego niż początkowo zakładano uwzględniania twardej siły, czyli rozwiązań o charakterze wojskowym. Czytelnym tego sygnałem jest np. uzbrajanie arabskich krajów Zatoki Perskiej w znane skądinąd w Polsce Patrioty, jako broń przeciwlotniczą i przeciwrakietową, zdolną do neutralizowania powietrznego potencjału uderzeniowego Iranu. Także amerykańscy politycy i wojskowi zaczynają częściej niż dotąd publicznie wspominać o aktualności opcji militarnej ("cały czas leży na stole").

Z tego powodu spekulacje na temat możliwej próby militarnego przerwania programu atomowego Iranu mają dzisiaj mocniejsze podstawy, niż było to rok czy nawet dwa lata temu. Bardziej prawdopodobna staje się np. "cicha zgoda" USA (i krajów arabskich) na akcję izraelską przeciwko instalacjom nuklearnym Iranu. Nie można wykluczyć ewentualności uderzenia lotniczo-rakietowego, wspieranego jakimiś działaniami specjalnymi, ze strony wojsk amerykańskich - choć to jest o wiele mniej prawdopodobne. Zupełnie nierealna jest natomiast inwazja lądowa na Iran. Ale nawet opcje uderzeń lotniczo-rakietowych są obarczone tak dużym ryzykiem strategicznych retorsji w wymiarze regionalnym i globalnym, że prawdopodobieństwo zdecydowania się na nie jest wciąż raczej śladowe. Tym bardziej, że operacja taka mogłaby co najwyżej opóźnić program nuklearny Iranu. Raczej nie ma szans na jego zupełne zerwanie w ten sposób. Dlatego wciąż na dzisiaj najprawdopodobniejszym wariantem rozwoju sytuacji jest nuklearny Iran i w ślad za nim
nuklearyzacja całego regionu tzw. "szerokiego Bliskiego Wschodu". Poszukiwanie strategii bezpieczeństwa w takich warunkach jest szczególnie palącym i trudnym wyzwaniem nie tylko dla regionu, ale dla całego świata.

Na koniec krótka refleksja dotycząca obrony przeciwrakietowej. Działania praktyczne zarówno w rejonie Tajwanu, jak i w regionie Zatoki Perskiej potwierdzają, że obrona przeciwrakietowa nie jest problemem wymyślonym, ideologicznym, ale jak najbardziej realnym. Dlatego również w Polsce musimy do niego podchodzić z rozwagą, racjonalnie. Coraz bardziej nam ucieka czas na ustanowienie narodowego programu budowy systemu obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej. Jest to o wiele bardziej potrzebne, niż był tzw. program samolotowy (zakupu F-16).

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Komentarze (0)