Jak wygrać z norweskim urzędem i nie oszaleć
Polacy, którzy mają doświadczenie w załatwianiu spraw w Norweskim Urzędzie Pracy i Opieki Społecznej, nie zostawiają na urzędnikach suchej nitki. Mają zbyt wygórowane oczekiwania, czy faktycznie na kontakty z urzędem trzeba przygotować strategię?
25.09.2010 | aktual.: 25.09.2010 10:03
Po przeprawach z polskimi urzędami polski imigrant w Norwegii czuje się zaprawiony w bojach. Ma świadomość, że urzędnik może się zachować opryskliwie tylko dlatego, że miał zbyt krótką przerwę na kawę albo mucha mu wpadła do ucha. Polak jest gotowy na załatwianie sprawy w okienku A, kupowanie znaczka skarbowego w usytuowanym w budynku dwie ulice okienku B i załatwianie koniecznej do sfinalizowania sprawy pieczątki w okienku C. Wie, że za ewentualną pomyłkę urzędnika odpowiedzialność może ponieść petent.
Podczas pierwszej wizyty w urzędzie norweskim ma wrażenie, że tu odetchnie z ulgą. Urzędnicy mili i uśmiechnięci, nikt nie podnosi głosu. Można usłyszeć zapewnienie, iż wkrótce sprawa zostanie załatwiona, nie będzie żadnego problemu. Rozczarowanie przychodzi po kilku tygodniach, gdy okazuje się na przykład, że trzeba czekać kolejne kilka tygodni, bo "nie ma jednego dokumentu". Na pytanie, czemu nie zawiadomiono petenta o problemie, urzędnik odpowiada z tym samym uprzejmym uśmiechem: "bo pan nie spytał".
Czy z norweskim NAV-em można wygrać i nie osiwieć? O rady dla petentów poprosiliśmy specjalistów z firm zajmujących się doradztwem dla Polaków mieszkających w Norwegii.
NAV – Norweski Administrator Wnerwienia
NAV czyli Norweski Urząd Pracy i Opieki Społecznej to instytucja, z którą przynajmniej raz kontaktuje się każdy imigrant. NAV miedzy innymi wypłaca świadczenia chorobowe, zasiłki na dzieci i zasiłki dla bezrobotnych, organizuje szkolenia dla bezrobotnych oraz przedstawia aktualne oferty pracy.
Artur Kownacki mieszkający z rodziną w Oslo doświadczenia z NAV-em wspomina jako jedne z najgorszych w Norwegii.
- O zasiłki rodzinny i opiekuńczy starałem się przez wiele miesięcy - wspomina. - W tym czasie zgubiono oryginały dwóch dokumentów, musiałem je ponownie wyrabiać w Polsce. Kiedy sprawa była bliska sfinalizowania, prowadząca ją urzędniczka poszła na trzytygodniowy urlop i wydawało się, że nikt nie umie jej zastąpić. Co kilka dni obiecywano mi, że pieniądze zaraz będą na koncie, ale nic się nie działo. W końcu nauczyłem się, iż każdą deklaracje urzędnika trzeba brać na piśmie, to jedyny sposób, by tę biurokratyczną machinę zmusić do sprawnego działania. NAV to skrót od Norweskiego Administratora Wnerwienia - dodaje.
Artur nie jest w tej opinii osamotniony. Na długie przeprawy z urzędem skarżą się Polacy z całej Norwegii.
Zasada "zero telefonów"
Aleksandra F. Eriksen, menager firmy konsultingowej "Polish Connection" twierdzi, iż "walkę" z NAV-em warto zacząć dopiero w momencie, gdy jest się pewnym swoich racji i ma wiedzę o obowiązujących przepisach. Swoich praw trzeba dochodzić w oparciu o obowiązujące rozwiązania prawne. Poza tym należy pamiętać, że dokument zdziała więcej niż telefon do urzędu.
- Stosujemy zasadę "zero telefonów" zarówno w przypadku klientów biznesowych jak i indywidualnych - mówi Eriksen. - Wszystko wysyłamy w imieniu klientów przez autoryzowane biuro księgowe. NAV inaczej podchodzi do dokumentu z pieczątką, na zapytanie listowne ma obowiązek odpowiedzieć w przewidzianym terminie - wyjaśnia. Po rozmowie telefonicznej z urzędnikiem nie zostanie w żaden ślad, a ten, przekonany, że zawsze należy być uprzejmym i pomocnym wobec petenta, chętnie przedstawi sprawę w jak najlepszym świetle. Aby dialog był bardziej konkretny, warto go prowadzić na piśmie.
Podpisuj dokumenty
Anna Stankiewicz z firmy konsultingowej "ATS" radzi w miarę możliwości wysyłać do NAV-u komplet dokumentów dotyczących sprawy, najlepiej wyłącznie kopie. Nie należy zakładać, że to, o co poprosił urzędnik na pierwszym spotkaniu, wystarczy. Warto co jakiś czas sprawdzać, czy urząd ma każdy dokument, którego potrzebuje. Jeśli coś dosyłamy, na każdym dokumencie warto dopisać swój numer personalny oraz dane osobowe (dokumenty nieoznaczone mogą trafić do niewłaściwej teczki). Oryginały dokumentów oraz potwierdzenia nadania przesyłek listownych należy zachować. Jeśli zdarza się, że musimy wysłać oryginał dokumentu, np.; zwolnienie lekarskie, warto zachować kopię.
- Niekiedy opóźnienia wynikają z winy pracodawcy petenta NAV-u - twierdzi Stankiewicz. - Urząd prosi pracodawcę o wystawienie zaświadczenia o zarobkach, a ten nie reaguje. W takim wypadku można zaproponować urzędowi wysłanie ostatniego rocznego rozliczenia, wyciągów bankowych, miesięcznych zaświadczeń o zarobkach, list potwierdzających czas pracy oraz oświadczenia, iż w obliczu odmowy pracodawcy wystawienia zaświadczenia prosimy o obliczenie wysokości zarobków - wyjaśnia.
Zdaniem Anny Stankiewicz, cierpliwość i skrupulatność na pewno się opłacą, bowiem prędzej czy później urząd wypłaci wszystkie należne świadczenia co do korony. Problem w tym, że dla niektórych "prędzej lub później" to niemal kwestia życia lub śmierci.
"Na co nieboszczykowi pieniądze?"
Jeden z pracujących w Norwegii Polaków podczas urlopu w Polsce zapadł na zdrowiu. Tam przeszedł operacje, stan zdrowia nie pozwala mu obecnie na powrót do Norwegii. Jest jedynym żywicielem rodziny i potrzebuje pieniędzy na leczenie. Zwrócił się do NAV- u o wypłacenie zasiłku chorobowego i usłyszał, że urząd po otrzymaniu kompletu dokumentów ma 10 miesięcy na rozpatrzenie wniosku. W tym czasie można się udać do lokalnego norweskiego urzędu po zasiłek… Pracodawca, w opinii Polaka niezadowolony z jego nieobecności w pracy, zwleka z dostarczeniem do NAV zaświadczenia o jego zarobkach. Petent na pewno po czasie otrzyma wszystkie zaległe pieniądze, ale na razie pozostawiony bez środków do życia pisze do NAV-u rozpaczliwe listy pytając, na co się przyda chorobowe nieboszczykowi.
- Jeżeli sami nie radzimy sobie z norweskim urzędem, warto poprosić o pomoc specjalistę - przekonuje Anna Stankiewicz. - Z mojego doświadczenia wynika, że mniej więcej 40% problemów z NAV to skutek zaniedbań i błędów petentów. Ktoś zmienia adres albo jedzie do Polski bez powiadomienia urzędu, a potem dziwi się, że nie dotarły do niego dokumenty. Jeszcze gorzej, gdy nie rozumie treści otrzymanych listów. Zdarza się, że korespondencję z NAV interpretuje jako decyzję o przyznaniu świadczenia, czeka na pieniądze miesiącami i dopiero po dokładnym przestudiowaniu listu orientuje się, że było to ponaglenie do dostarczenia kolejnego dokumentu. Jeśli nie znamy dobrze języka, najlepiej dawać dokumenty do tłumaczenia - wyjaśnia.
Co dobre w bataliach z norweskim urzędem to fakt, że najczęściej wygrywa petent. To, jak szybko będzie mógł świętować załatwienie sprawy, zależy również od jego aktywności. W kontaktach z NAV-em nie pomoże bierność. Jeżeli od początku podejdziemy do załatwiania sprawy jako procesu, w którym na każdym etapie będziemy zaangażowani, możemy się szybciej spodziewać szczęśliwego finału.
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad