Jak węgierski Lepper ratował arbuzy...
Nazywa się Jozsef Karsai i właśnie zmusił sieć Auchan do podniesienia ceny arbuzów, bo zdaniem rolników były zbyt niskie. Węgierski Lepper ma 64 lata i podobnie jak nasz były wicepremier wielkie gospodarstwo na peryferiach kraju - w 6,5-tys. mieście Bottonya leżącym na granicy z Rumunią. Jest impulsywny i mówi bez ogródek, obrażając wszystkich na prawo i lewo. Blokady i protesty to jego żywioł.
Ale w odróżnieniu od Leppera nigdy nie poszedł na kompromis z władzą - z ministerstwa rolnictwa, gdzie był sekretarzem, szybko wyleciał. Nie stroił się też tak jak Lepper w piórka polityka pogodzonego z gospodarką rynkową.
Od pięciu lat Karsai jest członkiem rządzącej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP), zasiada w parlamencie. Socjaldemokrata z krwi i kości, zapalony chłop. Ma prawdziwe poparcie swoich wyborców i mieszkańców Bottonya, którego jest burmistrzem - mówi "Gazecie" Gabor Hars, poseł, który niedawno wystąpił z MSZP i w parlamentarnej ławie siedzi tuż obok Karsaia.
Karsai w przeszłości palił pszenicę we własnym gospodarstwie, by protestować przeciw polityce rządu. Niedawno w jednym z programów telewizyjnych wykrzyczał, że trzeba spalić szefa węgierskiego banku centralnego, bo zupełnie nie zna się na polityce monetarnej. Kiedy kilka miesięcy temu wdał się w parlamencie w polemikę z nielubianym już nawet przez lewicowców premierem Ferencem Gyurcsányem, z emocji dostał na sali obrad zawału serca.
Kilka dni temu przeszedł samego siebie, organizując arbuzowy zajazd na sieć Auchan. Pod jeden z wielkich sklepów francuskiej sieci na przedmieściach Budapesztu zajechały ciężarówki, które Karsai ściągnął do stolicy z Battonya. Na parking posypały się setki soczystych węgierskich arbuzów.
Na reakcję nie trzeba było czekać - Auchan ugiął się, podnosząc cenę kilograma tych importowanych z Grecji owoców z 49 forintów (ok. 69 groszy) do 65 forintów (89 groszy).