PolskaJak w Polsce żyje człowiek, któremu skradziono tożsamość?

Jak w Polsce żyje człowiek, któremu skradziono tożsamość?

Andrzej Szczepaniak z Gdańska mówi, że przed 11 laty złodziej wraz z dowodem osobistym ukradł mu dotychczasowe życie i poczucie bezpieczeństwa. Stracił zdrowie, a teraz może stracić majątek. Komornik, posługujący się wyrokiem wydanym przez Sąd Okręgowy w Warszawie, zagroził mu zabraniem mieszkania, jeśli Szczepaniak - schorowany były ślusarz z 670-złotową rentą - nie zapłaci prawie 20 tysięcy złotych.

Jak w Polsce żyje człowiek, któremu skradziono tożsamość?
Źródło zdjęć: © WP.PL

Do dziś pamięta tamten grudniowy dzień 1999 roku. Wsiadł do kolejki SKM. W portfelu miał dowód, prawo jazdy, dokumenty samochodu, pieczątkę firmową. Nawet nie czuł, kiedy padł ofiarą kieszonkowca.

- Dopełniłem wszelkich formalności, przede wszystkim zawiadomiłem policję o kradzieży dokumentów - opowiada Szczepaniak. - Niedługo później zaczęły do mnie przychodzić wezwania do zapłaty należności. Okazało się, że w moim imieniu pobrano 100 tys. złotych kredytu w Banku Millennium, przejęto warszawską firmę, dokonano kolejnych wyłudzeń. Gdzieś w Polsce żył i działał na moje konto inny Andrzej Szczepaniak.

Wzywano go do sądów prawie w całej Polsce. Wreszcie w marcu 2008 r. nadeszła dobra wieść z Gdyni - zatrzymano podszywającego się pod Andrzeja Szczepaniaka oszusta. Za 43-letnim wówczas Wiesławem G. rozesłano aż pięć listów gończych!

- Tylko u nas postawiono mu aż 28 zarzutów w różnych sprawach - wspomina nadkomisarz Maciej Kramp z wydziału prewencji KMP w Gdyni. - Założył różne firmy, wykorzystując cudzą tożsamość. Mężczyzna trafił do aresztu, gdzie przebywa do tej pory.

Zatrzymanie Wiesława G. nie zakończyło jednak kłopotów Szczepaniaka. W październiku ub.r. dostał wezwanie z sądu, zajmującego się spółką Reflex Bis o... zapłacenie kosztów procesowych w wysokości ponad 11 tys. zł. Odpisał, że w trakcie postępowania sądowego wykazał, że nie był prezesem. Dołączył kserowane w nieskończoność zaświadczenia o kradzieży dokumentów i pisma wysyłane wcześniej do sądu.

W maju otrzymał wezwanie do zapłaty na łączną kwotę ponad 18 tys. złotych. Od komornika usłyszał, że nakaz jest nakazem i tylko sąd może zmienić decyzję w tej sprawie.

- Podczas mojej nieobecności do domu przyszedł komornik - mówi zdesperowany pan Andrzej. - Powiedział żonie, że jeśli nie zapłacę, stracimy mieszkanie. Tak skołował i przestraszył małżonkę, że wyciągnęła wszystkie nasze oszczędności i dała mu 9 tysięcy złotych! Teraz już naprawdę nic nie mamy, nie wiem, co robić?

Mec. Roman Nowosielski mówi, że jedyną szansą na powstrzymanie egzekucji jest jak najszybsze zgłoszenie się do sądu, gdzie zapadł wyrok i zaskarżenie go. Wtedy jest szansa na wznowienie sprawy. - W takiej sytuacji ciężko jest wybrnąć bez pomocy prawnika - tłumaczy mec. Nowosielski.

Andrzeja Szczepaniaka nie stać już na opłacenie na stałe prawnika. Poprosiliśmy w jego imieniu o pomoc pełnomocnika rzecznika praw obywatelskich, który zorganizował mu pierwsze spotkanie z adwokatem i podjął wstępne działania.

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikBaltycki

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (50)