Jak skuteczniej chronić górników
Pojawienie się niemal niespotykanego
dotychczas w śląskich kopalniach zagrożenia dla bezpieczeństwa
pracy, jakim jest gwałtowny wyrzut metanu i skał, wymusza opracowanie nowych metod skutecznego zapobiegania i zwalczania tego zagrożenia - ocenia prezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Wojciech Bradecki.
23.11.2005 | aktual.: 23.11.2005 09:28
We wtorek wyrzut metanu i skał w kopalni "Zofiówka" w Jastrzębiu Zdroju zabił dwóch górników, pracujących ponad 900 metrów pod ziemią. Udusili się oni pod zwałami węglowego miału. Trwają poszukiwania trzeciego zasypanego górnika.
To wydarzenie skłania do tego, żeby rozpocząć nowe prace i zupełnie inaczej podejść do spraw prewencji dla tej kopalni, dla kopalni "Pniówek" i, być może, sąsiednich kopalń. Na pewno w inny sposób podejdziemy do tego typu zagrożeń. Wiemy, że to zagrożenie wystąpiło - to nowy etap w historii górnośląskiego górnictwa - powiedział prezes na antenie Polskiego Radia Katowice.
Zapowiedział, że w najbliższym czasie zostaną podjęte działania, aby dokładnie sprawdzić pokład kopalni "Zofiówka", gdzie doszło do tragedii, oraz wyjaśnić przyczyny wyrzutu metanu i skał. Zajmie się tym specjalna komisja, powołana przez prezesa WUG.
Bradecki podkreślił, że zjawisko wyrzutu metanu i skał, występujące niegdyś w zagłębiu wałbrzyskim, było dotąd niemal nieznane w górnośląskim zagłębiu węglowym. Było to zupełne zaskoczenie dla ludzi pracujących pod ziemią, dla dozoru, dla kierownictwa kopalń, jak również na nauki i organów nadzoru górniczego - powiedział prezes.
Przypomniał, że podobny przypadek, jaki miał miejsce trzy lata temu w kopalni "Pniówek" (także w Jastrzębskiej Spółce Węglowej) nie był tak silny i gwałtowny jak wtorkowy wyrzut w "Zofiówce". Nikt wówczas nie zginął. Po wypadku w "Pniówku" badano pokłady węgla pod kątem narażenia na tego typu zjawiska, także w "Zofiówce".
Bradecki poinformował, że część pracujących w strefie wyrzutu pracowników uratowało się dzięki użyciu tzw. aparatów ucieczkowych. Ocenił, że potwierdza to fachowość i wiedzę pracowników, jak radzić sobie w sytuacjach zagrożenia. Przyznał, że w wielu kopalniach zauważalna jest "luka pokoleniowa", związana z odejściem z pracy w ostatnich latach wielu fachowców.
Jesteśmy w tej chwili w dość trudnej sytuacji. Jeżeli rzeczywiście nie nastąpi jakaś zmiana, to w ciągu dwóch, trzech, czy czterech lat na trudnych, bardzo niebezpiecznych stanowiskach pracy może zabraknąć ludzi dobrze przygotowanych do wykonywania tego zawodu - przestrzegł prezes WUG.