Jak próbowano obalić Millera
Relacje i dokumenty do jakich dotarł
"Dziennik" wskazują, że w 2003 roku mogło dojść do próby
pozakonstytucyjnego usunięcia ówczesnego premiera Leszka Millera.
Wśród ludzi związanych z lewicą i służbami specjalnymi szykowana była korupcyjna prowokacja, która mogła doprowadzić do upadku Millera. Historia tej prowokacji jest jedną z najskrzętniej skrywanych tajemnic SLD, twierdzi "Dziennik".
Gazeta pisze, że wszystko rozgrywało się w gorącym okresie politycznym, gdy komisja śledcza tropiła aferę Rywina, a Miller był w konflikcie z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Padły wówczas słowa o "szorstkiej przyjaźni", ale za kulisami toczyła się między nimi ostra walka. Kwaśniewski dążył do usunięcia szefa rządu.
W tym czasie szef wywiadu Zbigniew Siemiątkowski otrzymał poufną informację od byłego oficera służb specjalnych, że syn premiera jest korumpowany przez największych polskich biznesmenów Jana Kulczyka, Ryszarda Krauzego, Aleksandra Gudzowatego. To właśnie Gudzowaty miał o tym rozpowiadać.
Siemiątkowski poinformował o tym premiera Millera, a ten zaprosił do siebie Gudzowatego. 11 czerwca 2003 roku doszło do ostrej konfrontacji. Gudzowaty stanowczo zaprzeczył, że mówił o płaceniu łapówek młodemu Millerowi. Oskarżył, że jest to nieprawdziwa informacja spreparowana w służbach.
Gdyby wyszło na jaw, że służby podejrzewają, iż biznesmeni opłacają się synowi Millera, dni szefa rządu byłyby policzone. Tego by już ojciec nie przetrzymał, powiedział "Dziennikowi" syn Leszka Millera.
Były premier jest zdania, że sprawą powinna jak najszybciej zająć się prokuratura.