Jak Kurski opracował listę haków na Tuska
Poseł PiS Jacek Kurski opracował całą listę haków na Donalda Tuska - ujawniają dziennikarze "Newsweeka" Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz. W swej książce publikują fragment tej listy.
Autorzy dotarli do nieznanych faktów z życia premiera, unikatowych zdjęć i dokumentów. Jednym z nich jest przygotowany przez Jacka Kurskiego kilkustronicowy wykaz haków na Tuska. Według informacji dziennikarzy, Kurskiemu pomagał m.in. Witold Ziobro, brat Zbigniewa Ziobry.
Dokument powstał podczas gorącej kampanii wyborczej w 2005 r. i to z niego pochodzi najskuteczniejszy hak Kurskiego - dziadek z Wehrmachtu. Innych pomysłów z notatki Kurski wówczas nie użył.
A interesował się m.in. rozrywkowym życiem Tuska w młodości, szukał informacji z akademika, w którym Tuskowie mieszkali przez lata. Na swej liście haków Kurski napisał także, że Tusk to "wojujący ateista", na pewno bez ślubu kościelnego. Doszukiwał się także powiązań Tuska z Aleksandrem Kwaśniewskim przez kontrowersyjną firmę ubezpieczeniową Polisa, której akcje posiadał niegdyś prezydent. W notatce udowodnienie powiązań Tuska z postkomunistyczną lewicą zajmuje zresztą sporo miejsca. Kurski interesował się m.in. współpracą PO z SLD przy wyłanianiu władz publicznego Radia Gdańsk, którego wiceprezesem został w 2002 r. Sławomir Nowak, dzisiejszy szef gabinetu premiera.
Dużo atramentu poświęcił Kurski interesom biznesmenów związanych z Kongresem Liberalno-Demokratycznym, pierwszą partią Tuska. W notatce pojawiają się największe afery III RP, a Kurski łączy rozmaite wydarzenia starając się sprawdzić, jak można obciążyć lidera Platformy.
Kurski i jego ludzie popełnili jeden błąd. Odbijając listę haków w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku, zostawili oryginał w maszynie ksero. Ten zapomniany oryginał, jeden z najtajniejszych dokumentów sztabu PiS, trafił kilka dni później do sztabu Platformy.
Z notatką zapoznał się Donald Tusk. I zbagatelizował ją. Ślub kościelny właśnie zawarłem, a w niemieckich korzeniach rodziny nie ma nic tajnego czy kompromitującego - powiedział współpracownikom. Może gdyby wtedy bardziej zastanowił się nad tym punktem, nie byłoby afery z dziadkiem z Wehrmachtu.
Notatkę dałem Lechowi Kaczyńskiemu podczas naszej rozmowy na temat haków, których szuka na mnie Kurski - opowiada w książce Tusk. Ponieważ moja wiedza o losach wojennych dziadka wiązała się zawsze z jego niewolniczą pracą w obozach koncentracyjnych w Stutthofie i Neuengamme, więc uznałem to za zupełnie bezpieczny temat. Słyszałem później, że kilku historyków związanych z IPN ostro współpracowało z PiS jeszcze przed kampanią. Nie mam jednak takiej zaciekłości, aby to wszystko sprawdzać. Jedno jest pewne i tego się nauczyłem po tym zdarzeniu: jeśli się bierze do czegoś takiego jak kampania prezydencka, warto sprawdzać każdy ślad nie o konkurentach, ale na swój temat. Tej ostrożności nauczyłem się raz na zawsze.