Kolejny raz łamie przepisy. Posłanka PiS przyłapana
Była wicepremier, posłanka PiS Jadwiga Emilewicz została przyłapana na zignorowaniu znaków drogowych. Zdarzenie mogło zakończyć się tragicznie nie tylko dla niej samej, ale też dla jednego z jej trzech synów, który podróżował wraz z matką.
Wczesnym popołudniem we wtorek, na jednym z warszawskich skrzyżowań posłanka Emilewicz postanowiła zawrócić, używając do tego pasa, który był przeznaczony wyłącznie do jazdy na wprost. Wyraźnie sygnalizowały to znaki poziome w miejscu zdarzenia.
W rozmowie z "Faktem" była wicepremier w kuriozalny sposób próbowała tłumaczyć ten niebezpieczny manewr. - Byłam przekonana, że tam można zawracać, że nie ma tam zakazu skrętu w lewo. Zawracałam zatem w najlepszej wierze niełamania przepisów - oświadczyła.
Emilewicz usprawiedliwiała się też pośpiechem. - Po wyjeździe z TVN odbierałam po drodze syna i zawoziłam go na dodatkowe zajęcia, właśnie przy ulicy Batalionu AK Bałtyk. Syn po drodze dosiadł się do samochodu. Był już trochę spóźniony - powiedziała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: poseł PO o słowach Sikorskiego. "To nie moja poetyka"
Jednak zdaniem specjalistów, takie tłumaczenie jedynie jeszcze bardziej pogrąża posłankę Prawa i Sprawiedliwości. - Złamała prawo na oczach syna, dla którego niewątpliwie jest autorytetem. Na pewno jest to wykroczenie, które rzuca się w oczy - zwraca uwagę były policjant Marek Konkolewski.
Dodaje, że za takie wykroczenie grozi mandat od 200 do 400 złotych.
Posłanka PiS łamie przepisy drogowe. Przeprasza
- Jeśli się pomyliłam i są na to dowody, to oczywiście nie uchylam się od odpowiedzialności. Przepraszam i jestem gotowa ponieść wszelkie konsekwencje z powodu złamania przepisów - zapewnia Emilewicz.
"Fakt" przypomina, że była minister rozwoju nie po raz pierwszy łamie przepisy drogowe. W grudniu 2020 roku została przyłapana na przechodzeniu przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle.
Przeczytaj też:
Źródło: "Fakt"