Jacek pomaga niepełnosprawnym. Sam jest niewidomy

"Mega człowiek" - tak mówi o nim były minister zdrowia poseł Bartosz Arłukowicz. Jacek stracił wzrok, mimo to wszystkie rzeczy robi samodzielnie. Sam przyznaje, że niektóre z nich są "totalnie ekstremalne". Pomaga innym, bo jak mówi, ktoś kiedyś pomógł jemu.

Jacek Kmieć po środku, w białej koszulce
Źródło zdjęć: © Twitter | Bartosz Arłukowicz
Anna Kozińska

Rok 2004, wakacje. Jacek Kmieć gra w piłkę, staje na bramce. I dostaje piłką w głowę nad lewym okiem. - Sport to zdrowie - żartuje. I dodaje: - siatkówka w oku się odkleiła. Była przyklejana, odklejana i tak w kółko. A później okazało się, że obie siatkówki były słabe. I wdała się jaskra wtórna, też na skutek uderzenia.

Jacek przeszedł siedem operacji i zabiegów na oczy. W lutym 2008 roku stał się całkowicie niewidomy. - Pół roku gryzłem się ze sobą. Pytałem: dlaczego ja? Pomagało rodzeństwo i przyjaciele: Magda, Remek i nieżyjący już Andrzej. Pojechałem na turnusy, w sumie cztery. Zobaczyłem, że można jakoś żyć - mówi.

Minęło 10 lat i sporo się zmieniło. - Organizacyjnie jestem bardziej spięty, niż kiedy widziałem - podkreśla Jacek.

Niewiarygodne, a dla niego normalne

Został rehabilitantem, masażystą. - Przecież taksówkarzem nie mogę być - żartuje. W 2011 roku skończył szkołę. I trzy lata później dostał propozycję pracy w specjalistycznej poradni, w której pracuje do dziś.

Sam robi zakupy, gotuje i sam pali w piecu kaflowym, w co, jak zaznacza, ludzie nie mogą uwierzyć. Przyznaje, że to "totalnie ekstremalne".

Dojeżdża od poniedziałku do piątku do pracy z Łobza do Szczecina. To około 100 km. Spędza w podróży łącznie 3 h dziennie - 1,5 w jedną, i tyle samo w drugą stronę. Pociągiem. I tak od roku i czterech miesięcy. Wstaje o 4:30.

- Transport to dla mnie naprawdę żadna przeszkoda. Gdzie chcę, to dojdę, Chodzę szybko, chyba że jestem w nieznanym miejscu. Mam czasem poobijane ręce i kolana - podkreśla Jacek.

Pierwsze wyjście z laską sporo go kosztowało. Wymagało od niego przebicia bariery psychicznej. - Ale nie potrafię siedzieć w domu, ciągnie mnie do ludzi - mówi. Dziś zdarza mu się, wychodząc z domu, nie wziąć ze sobą laski. Nie do końca przyzwyczaił się, że nie widzi.

"Ludzie boją się tego, co obce"

- Serce mam w gardle na przejściu dla pieszych, ale muszę wyłączyć strach - mówi Jacek. Jak podkreśla, ludzie powinni pytać czy i jak pomóc - Pomagają mi otwierać drzwi, a nie wiedzą, że to przeszkadza. Nie wiem, gdzie wtedy stoją - zwraca uwagę.

- Niektórzy chcą pomóc, ale nie wiedzą, jak się zachować. Boją się niepełnosprawności, jak wszystkiego, co obce. Czasem ciągną mnie za rękaw, przy schodach mówią: podnieś nogę. A przecież to wiem. Traktują mnie jakbym bym odmóżdżony - dodaje. Jednocześnie podkreśla, że nie wszyscy tak postępują.

- Przy drzwiach wszyscy chętni do pomocy, a jak mi się zepsuł komputer, nie było komu pomóc - żartuje. Jacek przyznaje też, że on "się ogarnął", w czym pomógł mu jego charakter, ale są inne osoby niewidome, które "mają wszystko podstawione pod nos, są wygodne". - A przecież rodziców kiedyś zabraknie. Trzeba chcieć - podkreśla.

Mówi, że optymistą jest na zewnątrz, a zdarzają się ciężkie momenty, które nazywa "chwilami ciemności". Napędza go pomoc innym. - Kiedyś ktoś mi pomógł, teraz ja chce - zaznacza.

"Jest co robić"

A pomaga, masując chorych, dzieci i osoby starsze. Specjalistyczna poradnia, w której pracuje, zatrudnia 17 osób, z czego aż 14 to osoby niepełnosprawne, z orzeczoną niepełnosprawnością. Jak mówi Jacek, "ludzie chwalą sobie atmosferę, a my spotykamy się po pracy".

Poradnia prowadzi dwa projekty, jeden dofinansowywany przez marszałka województwa, drugi przez PFRON. Ponadto, w ramach poradni działają dzienny ośrodek wsparcia osób niepełnosprawnych oraz klub seniora.

W klubie seniora właśnie Jacek spotkał się z byłym ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem. - Poseł chciał dowiedzieć się, jakie są problemy osób starszych, w tym niepełnosprawnych, i możliwości ich rozwoju - tłumaczy Jacek.

I podkreśla, że poradnia pomaga wielu ludziom. - Mamy 120 dzieciaczków, plus osoby dorosłe. To naprawdę dużo. Mógłbym siedzieć w pracy 24 h/dobę - mówi. Zwraca uwagę, że przydałoby się wsparcie miasta. - Żeby łaskawszym okiem na nas spojrzeli, bo my dajemy z siebie dużo - podkreśla.

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Nawrocki o Putinie w Finlandii. "Gotowy do ataku na kolejne państwa"
Nawrocki o Putinie w Finlandii. "Gotowy do ataku na kolejne państwa"
Deklaracja ze strony Litwy. Mowa o "zacieśnianiu współpracy"
Deklaracja ze strony Litwy. Mowa o "zacieśnianiu współpracy"
"Brakuje słów". Pokazał, co Rosjanie zrobili emerytom
"Brakuje słów". Pokazał, co Rosjanie zrobili emerytom
Sebastian M. stanął przed sądem. "Wszystkiego można się spodziewać"
Sebastian M. stanął przed sądem. "Wszystkiego można się spodziewać"
Proces Sebastiana M. Sąd podjął ważną decyzję
Proces Sebastiana M. Sąd podjął ważną decyzję
Przerzut wojsk USA do Polski. Ponad 100 wozów Bradley
Przerzut wojsk USA do Polski. Ponad 100 wozów Bradley
Jest reakcja Ukrainy na słowa Nawrockiego. Wydali oświadczenie
Jest reakcja Ukrainy na słowa Nawrockiego. Wydali oświadczenie
Wypadek skateparku. Chłopiec nie miał kasku
Wypadek skateparku. Chłopiec nie miał kasku
Wypadek awionetki pod Żywcem. Nie żyją dwie osoby
Wypadek awionetki pod Żywcem. Nie żyją dwie osoby
Szef MON o zestrzeliwaniu dronów. "Tak, ale"
Szef MON o zestrzeliwaniu dronów. "Tak, ale"
"To dopiero początek". Merz ostrzega przed planem Putina
"To dopiero początek". Merz ostrzega przed planem Putina
Demonstracje we Francji. Radość po upadku rządu Bayrou
Demonstracje we Francji. Radość po upadku rządu Bayrou