J. Wałęsa: gdy się o tym dowiedziałem, szczęka mi opadła
Jarosław Wałęsa - świadek w sprawie oskarżonej o korupcję Beaty Sawickiej - potwierdził wcześniejsze zeznania, że w dniu zatrzymania przez CBA b. posłanki PO opowiadała mu ona o "rzeczach, które kojarzą się z korupcją". Syn byłego prezydenta nie pamięta szczegółów tej rozmowy. Przyznał, że gdy dowiedział się o zatrzymaniu posłanki, "szczęka mu opadła".
We wrześniu 2007 r., zanim Sawicką zatrzymała CBA w ramach operacji "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej", była ona na obiedzie z Jarosławem Wałęsą w restauracji na gdańskiej Starówce.
- Gdy dowiedziałem się o zatrzymaniu pani Sawickiej "szczęka mi opadła", bo kilka godzin wcześniej jedliśmy razem obiad i rozmawiałem z nią - zeznał przed warszawskim sądem okręgowym Wałęsa.
Pytany o szczegóły toczonej wówczas rozmowy, Wałęsa powiedział tylko, że obecnie pamięta, iż na jej słowa zareagował gwałtownie. - Byłem zszokowany, że opowiada rzeczy, które w moim odczuciu kojarzą się z korupcją - dodał.
Według Jarosława Wałęsy, Sawicka zadzwoniła do niego i powiedziała, że jest w Gdańsku. - Wydawało mi się naturalne, żeby zaprosić ją na obiad - powiedział Wałęsa, choć dodał, że Sawicka nie była bliską znajomą jego ani jego rodziny, a jedynie koleżanką z Klubu Parlamentarnego PO.
Powiedział, że Sawickiej towarzyszył "jeden przystojniak" (później okazało się, że był to agent CBA) - nazwiska nie pamiętał. - Przedstawił się jako biznesmen robiący interesy w Austrii - powiedział Wałęsa.
Zeznał też, że podczas obiadu rozmawiał z Sawicką głównie o sprawach partyjnych i o zbliżających się wyborach. Zapewnił, że nie rozmawiał z nią o sprzedaży nieruchomości na Helu (co jest podstawą zarzutu dla Sawickiej), ale posłanka pytała go czy nie zna kogoś na Helu i prosiła o pomoc w nawiązaniu takiego kontaktu. - Rozmowa z panią Sawicką zupełnie się nie kleiła. Na koniec chciałem zapłacić za obiad, ale zrobił to jej towarzysz - powiedział Wałęsa.
Pytany przez sąd, czy w tamtym okresie zauważył jakieś zmiany w zachowaniu Sawickiej, Wałęsa określił, że zachowywała się jak "zakochana nastolatka". - Odniosłem wrażenie, że nie łączą ich tylko interesy, ale też głęboka znajomość - ocenił.
Sawicka utrzymuje, że to agent CBA znany pod pseudonimem "Tomasz Piotrowski" uwodził ją i w rzeczywistości wmontował w korupcyjną intrygę. W przerwie rozprawy była posłanka narzekała, że z powodu obowiązującej klauzuli tajności nie może się bronić.
Sąd odczytał wcześniejsze zeznania J. Wałęsy złożone w prokuraturze. Zeznał on wtedy, że Sawicka podczas obiadu mówiła, że potrzebuje 200 tys. zł i że oczekuje większej sumy pieniędzy za skontaktowanie jakichś osób. - Sawicka zaczęła opowiadać takie rzeczy, które jednoznacznie kojarzą się z korupcją. To mnie zszokowało - wynika z zeznań Wałęsy złożonych w prokuraturze po zatrzymaniu Sawickiej.
W październiku 2007 r. CBA zatrzymało Sawicką, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.
Sprawa wywołała wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA i że namawiano ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał. Już po wygaśnięciu immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.
Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia.