J.T.Gross nie musi przepraszać za pomyłkę w "Sąsiadach"
Jan Tomasz Gross nie musi przepraszać Kazimierza
Laudańskiego m.in. za to, że w "Sąsiadach" opisał jego ojca jako
jednego z uczestników pogromu Żydów w 1941 r. w Jedwabnem - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.
02.12.2008 | aktual.: 02.12.2008 17:46
Sąd Okręgowy oddalił nieprawomocnie pozew Kazimierza Laudańskiego, syna nieżyjącego już Czesława. Pozwał on mieszkającego w USA historyka i socjologa za to, że opisał jego ojca jako jednego z uczestników pogromu; cytował też jego zeznania nt. mordu z łomżyńskiego procesu zabójców w 1949 r. Powód dowodził, że w cytowanych przez Grossa aktach procesu nie ma takich wypowiedzi ojca, którego w 1949 r. uniewinniono od udziału w mordzie.
Gross przyznawał potem, że słowa synów przypisał ich ojcu i wycofał kwestionowany fragment z kolejnego polskiego wydania książki. Laudański domagał się jednak od niego dodatkowych sprostowań - m.in. w "Rzeczpospolitej", "Timesie", "The Washington Post", "Los Angeles Times". Uzasadniał to także późniejszymi słowami Grossa, że Czesław Laudański "wychował synów na zacietrzewionych nacjonalistów, morderców, zdrajców i kolaborantów".
We wtorek - po trwającym od 2001 r. procesie - sąd uznał, że wprawdzie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda i jego ojca, ale działanie Grossa nie było bezprawne - wobec czego powództwo podlega oddaleniu.
Sędzia Jacek Tyszka mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że książka "Sąsiedzi" to "prawda historyczna". Dodał, że badaczowi wolno opisywać rzetelnie historię, "a co do tego, że pozwany działał rzetelnie, sąd jest przekonany w świetle materiału dowodowego".
- Powód podnosił, że jego ojciec został uniewinniony w 1949 r., ale strona pozwana słusznie podnosiła, że wyrok uniewinniający nie jest dowodem tego, że osoba nie popełniła danego czynu - mówił sędzia Tyszka. Powołał się na znajdujące się w wydawnictwie źródłowym IPN o mordzie w Jedwabnem zeznania świadków pogromu, którzy mówili m.in., że Czesław Laudański "stał wtedy z Niemcami" i że z innymi "pędził Żydów do stodoły".
Dlatego sąd uznał, że Gross jako badacz miał prawo w ramach wolności badań napisać o Czesławie Laudańskim, iż uczestniczył w zbrodni. Sędzia dodał, że sąd nie badał, czy Czesław faktycznie brał w niej udział, czy nie, tylko czy Gross miał prawo napisać o tym. Według sędziego, omyłkowe przypisanie słów synów Czesława jemu samu nie było zaś przez Grossa zamierzone.
Ponadto sąd ocenił, że Gross miał prawo napisać, że Czesław Laudański "wychował synów na zaciętych nacjonalistów, morderców, zdrajców i kolaborantów" - choć sędzia podkreślił, że nie ocenia, czy tak ostre sformułowania przystoją historykowi.
Sędzia Tyszka powołał się na fakt, że dwaj inni synowie Czesława - Jerzy i Zygmunt - zostali skazani w 1949 r. za udział w zbrodni. Ponadto sędzia zwrócił uwagę, że Jerzy wstąpił podczas okupacji niemieckiej do hitlerowskiej żandarmerii, a Zygmunt podczas wcześniejszej okupacji sowieckiej był konfidentem NKWD.
Sąd zwolnił powoda od pokrycia kosztów procesu (z reguły płaci je przegrywający).
- Rozważymy zaskarżenie wyroku. Według nas zniesławienie było oczywiste - powiedziała Joanna Kowalska, aplikantka adwokacka pełnomocnika powoda, mec. Jerzego Naumanna. Grossa ani jego adwokata nie było na rozprawie.
Jeszcze w 2005 r. sąd zdecydował, że Grossa przesłucha sąd w Nowym Jorku, ale nie zdołano tego przeprowadzić. Niedawno jego pełnomocnik mec. Ryszard Siciński wycofał wniosek o jego przesłuchanie. Mec. Naumann wnosił o uwzględnienie pozwu. Mec. Siciński - który dowodził, że jego klient popełnił "niezamierzoną i sprostowaną już omyłkę, która nie zmierzała do pokrzywdzenia kogokolwiek" - wnosił o oddalenie powództwa.
Książka "Sąsiedzi" - która stawiała tezę, że mordu 1600 Żydów w Jedwabnem dokonali ich polscy sąsiedzi - wywołała szeroką dyskusję, czy Polacy byli w czasie wojny wyłącznie ofiarami, czy czasem też i katami. W lipcu 2001 r. odbyły się w Jedwabnem uroczystości żałobne. Otwarto cmentarz ofiar, a prezydent Aleksander Kwaśniewski przeprosił Żydów w imieniu swoim "i tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią".
IPN umorzył śledztwo w 2003 r., przyjmując, że mordu "nie mniej niż 340 Żydów" dokonała ok. 40-osobowa grupa polskiej ludności, która miała w nim "rolę decydującą", ale inspiratorami byli Niemcy, choć ich roli do końca nie da się ustalić. Powodem umorzenia było niewykrycie innych żyjących sprawców niż tych, których skazano w 1949 r. na kary więzienia za pomocnictwo w mordzie.
Z wydanych w 2002 r. przez IPN dwóch tomów pt. "Wokół Jedwabnego" wynika, że latem 1941 r. na Podlasiu doszło w sumie do 22 antyżydowskich wystąpień ludności, rozumianych jako zemsta za domniemaną, a niekiedy rzeczywistą kolaborację z sowieckim okupantem tych ziem w latach 1939-1941. W archiwach IPN jest udokumentowanych kilkadziesiąt przypadków skazania po wojnie Polaków za zabójstwa Żydów w czasie wojny.