J. Myszkowska, Polka mieszkająca na Krymie: paraliż banków, wszyscy czekają na pieniądze
Media donoszą o coraz bardziej niestabilnej sytuacji na Krymie. Większość bankomatów przestała działać, wszystkie transakcje odbywają się wyłącznie za pośrednictwem gotówki. Ale zdobycie jej również nie jest łatwe. - Czekam już pół dnia, żeby podjąć pieniądze z banku. Kolejki są przeogromne. Każdy boi się, że straci oszczędności. Banki wprowadzają coraz ostrzejsze limity. Jeszcze dwa dni temu można było wypłacić maksymalnie 100 dolarów, dzisiaj już tylko 50 - mówi WP.PL Prezes Stowarzyszenia Polaków na Krymie Józefa Myszkowska.
Nie wiadomo czy te problemy to kwestia nowej polityki Krymu, czy po prostu chwilowy brak banknotów. Jedno jest pewne: ludzie są poważnie zaniepokojeni tą sytuacją.
- Cały dzień chodzę po bankach, żeby wyciągnąć pieniądze. Wszędzie są straszne kolejki. Tutaj każdy jest równy: Tatarzy, Polacy, Ukraińcy i Rosjanie. Wszyscy z nas boją się, że stracą swoje oszczędności. To jedyny temat rozmów w kolejce. Zwłaszcza, że banki z dnia na dzień wprowadzają coraz mniejsze limity. Jeszcze dwa dni temu można było wypłacić maksymalnie 100 dolarów, dzisiaj już tylko 50. Jakby chciało się wyciągnąć większą kwotę, to trzeba by przyjść 10 razy pod rząd - mówi nam Polka mieszkająca w Symferopolu.
Jak twierdzi Józefa Myszkowska, banki nie są skore do wydawania ludziom pieniędzy. - Pytają każdego, po co mu gotówka i na co chce ją przeznaczyć. Trzeba się tłumaczyć z każdego rubla, tym bardziej dolara, a przecież to nasze oszczędności.
- Wczoraj mieliśmy zebranie prezesów wszystkich stowarzyszeń mniejszości narodowościowych na Krymie. Przekonywali nas, że pod opieką Rosji nasze życie osiągnie wyższy standard. Sprawa wydaje się być przesądzona. Wszyscy pogodzili się już z tym, że będziemy włączeni do Federacji Rosyjskiej - powiedziała WP.PL Prezes Stowarzyszenia Polaków na Krymie.
Zobacz także: Nic bardziej nie pogrążyło Janukowycza
Eksperci międzynarodowi również nie mają wątpliwości, że głosujący opowiedzą się za przyłączeniem Krymu do Rosji. Bowiem większość ludności na półwyspie stanowią Rosjanie.
Myszkowska nie obawia się jednak o swoje bezpieczeństwo. - Wojny nie będzie. Tutaj jest naprawdę bardzo spokojnie. W Symferopolu nie było żadnych poważnych zamieszek czy kłótni. Na początku faktycznie wojsko pojawiło się na ulicach. Dzisiaj już nikogo nie ma. Nie słyszałam też żadnych strzałów od początku tej zawieruchy.
Polka jest także spokojna o przyszłe relacje między mniejszościami narodowymi a Ukraińcami i Rosjanami. Wśród sąsiadów mam zarówno Tatarów, Polaków, jak i Rosjan. Wszyscy żyją ze sobą w zgodzie, nie ma konfliktów. Musimy trzymać się razem, żeby przetrwać to całe zamieszanie - kwituje Myszkowska.
16 marca na Krymie w godzinach 7 - 21 (czasu polskiego) odbędzie się referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. Ogłoszony zaledwie trzy tygodnie wcześniej plebiscyt jest na Zachodzie uznawany za nielegalny, ale rosyjska Duma już zapowiedziała, że uszanuje jego wyniki.
Rosja umacnia swoją obecność wojskową na należącym do Ukrainy Półwyspie Krymskim. Prorosyjskie władze półwyspu zaprzeczają, jakoby rosyjscy żołnierze przebywali poza bazą Floty Czarnomorskiej. Jednak zamaskowani mężczyźni, którzy otaczają wiele ukraińskich instalacji wojskowych, jeżdżą samochodami z rosyjskimi rejestracjami, a ukraińskim żołnierzom mówią, że są rosyjskimi wojskowymi.
Jan Stanisławski, Wirtualna Polska