J. Kalinowski: straszenie wyborami było śmieszne, teraz jest żałosne
Do tej pory można było powiedzieć, że trochę to jest śmieszne, to straszenie wcześniejszymi wyborami, ale teraz to już chyba żałosne. Dobrze nie jest, wszyscy to widzą, jest nawet źle. Ciągłe awantury, właśnie mówienie o wyborach, na pewno ktoś jest winien i trzeba się zastanowić kto - powiedział wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski (PSL) w audycji "Salon polityczny Trójki".
Panie marszałku będą wcześniejsze wybory czy PIS znów straszy koalicjantów?
- No do tej pory można było powiedzieć, że trochę to jest śmieszne, to straszenie, ale teraz to już chyba żałosne. No dobrze nie jest, wszyscy to widzą, jest nawet źle. Ciągłe awantury, właśnie mówienie o wyborach, no ktoś jest winien, na pewno ktoś jest winien i trzeba się zastanowić kto. Czy wyborcy...
Prawo i Sprawiedliwość mówi, że wszyscy inni tylko nie Prawo i Sprawiedliwość.
- Ja chciałem właśnie trochę inaczej to postawić: czy wyborcy są winni? Czy może jednak ci, których wyborcy wybrali i upoważnili do rządzenia, a którzy jak widać nie bardzo potrafią się do tego zabrać? Nie potrafią się porozumieć, nie potrafią osiągać kompromisów, żeby w pierwszym momencie stworzyć większościowy rząd. Stworzyli dzisiaj pakt stabilizacyjny, który ciągle trzeszczy i widać, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ja uważam, że na razie wyborów być nie powinno, zresztą podobnie, jak dziś z gazet wynika, wypowiadał się Rokita, który mówi, że jeszcze PIS musi trochę porządzić, żeby społeczeństwo się przekonało do czego PIS jest zdolny.
"Od wyborów minęło za mało czasu, za mało, aby Polacy mogli zestawić słowa PIS-u z czynami, żeby zobaczyli, że słowa są, ale czynów nie ma" – mówi Jan Rokita.
- Po drugie, gdybyśmy nawet przyjęli takie założenie, że robimy wybory, a kto da gwarancję, że PIS zdobędzie cała pulę i będzie miał większość? Podejrzewam, że wręcz odwrotnie.
Panie marszałku, a może jest tak, że PSL według tych sondaży nie wchodzi do Sejmu i wy po prostu boicie się tych wcześniejszych wyborów?
- Ja tylko mogę powiedzieć tak, że przed ostatnimi wyborami też sondaże wskazywały, że nie wejdziemy. Mieliśmy 2 - 3%, a wyborcy nas ocenili na 7. No, więc nie chodzi o jakiś strach tylko chodzi o troskę o państwo. No naprawdę nie żartujmy sobie z wyborców i z tego do czego politycy są wybrani tu w Parlamencie. Do tego, żeby po wyborach tworzyć większość, osiągać kompromisy, tworzyć rząd i rozwiązywać ludzkie problemy, a nie tworzyć ciągłe awantury – igrzyska zamiast chleba.
Nie jest tak, że trochę pan żałuje, że PSL-u pakcie stabilizacyjnym nie ma.
- Powiem szczerze, że wręcz odwrotnie, wręcz odwrotnie. Myśmy prowadzili rozmowy i tutaj nie było tajemnicy. Myśmy o nie nie zabiegali, ale dostaliśmy zaproszenie do takich rozmów. Myślę, że sporo wnieśliśmy, bo ze strony PIS-u w tym zaproszeniu do rozmów tam były przede wszystkim ustawy dotyczące, tak zwanej, naprawy państwa, czyli te ustawy dotyczące...
- O właśnie!
Likwidacja WSI, zmiany w konstytucji.
- I te wszystkie kwestie. Natomiast tam nie było mowy o sprawach gospodarczych, społecznych. Myśmy tam bardzo duży wkład, właśnie z dziedziny gospodarki i spraw społecznych, wnieśli.
No tak, ale dzisiaj nie macie na to żadnego wpływu.
- Natomiast potem, no cóż, zakończyły się rozmowy na temat tworzenia rządu większościowego, potem zmieniono to na pakt stabilizacyjny. I powiem szczerze, że jak widziałem moment podpisywania tego paktu to powiedziałem, że cieszę się, że tam nie jestem.
A nie jest tak, że PSL, który w tej chwili ma 25 posłów i Liga Polskich Rodzin, która ma 32 posłów, a wygląda tak jakby dzieliła was przepaść, bo Liga wszechobecna, tak jakby właściwie, ten klub liczył co najmniej 100 posłów, zachowuje się Roman Giertych.
- Wie pani, nie wystarczy krzyczeć, choć może to jest efektowne i bardziej wtedy widać. Trzeba zajmować się w Parlamencie tym do czego jesteśmy powołani – do rozwiązywania ludzkich problemów. Dużo było mowy o becikowym, rzeczywiście i to prawda. To jest hasło, tego pierwszego półrocza tego Parlamentu. Wszyscy o tym wiedzą, słyszeli i wszyscy to kojarzą z Ligą Polskich Rodzin, ale myśmy w grudniu jako najmniejszy klub, dzięki naszym staraniom, naszym działaniom wprowadzili zmianę do ustawy o pomocy społecznej. Tam przy okazji becikowego, gdzie wyeliminowaliśmy wreszcie po 16 latach budowy państwa prawa, demokratycznego państwa, dyskryminację ze względu na pochodzenie. Na pewno wie pani o tej kwestii, że rodziny rolnicze nie mogły korzystać i z tego becikowego, chociażby i ze stypendiów socjalnych, dlatego, że to były rodziny rolnicze, bo tak zawyżono na ten użytek przeliczania tych dochodów, przychody z hektara, że były te rodziny wyeliminowane. Myśmy to wyprostowali i dzisiaj miliard złotych rocznie trafi do
rodzin rolniczych. I to jest efekt naszych działań.
Ale to co słyszymy o PSL-u to to, że się rozbija, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje was podzielić, że europarlamentarzyści w Brukseli z PSL-u odchodzą, no i krótko mówiąc, że PIS was pochłonie.
- Ale ja tych spraw nie bagatelizuje, bo to są znane nazwiska, ale z drugiej strony...
Kiedyś sztandarowe w PSL-u.
- Niedawno szef rady programowej Ligi, poseł również, który trochę się zbuntował panu Giertychowi już nie jest w Lidze. To samo w Platformie, dotyczy to chociażby pani Gilowskiej, która dzisiaj jest wicepremierem w PIS-ie. W PIS-ie się dzieje podobnie, czyli te odejścia z partii kogoś kto się nie zgadza z linią, z poglądami się zdarzają. I u nas też się zdarzają.
A nie boi się pan, że PIS pochłonie PSL?
- Nie, nie obawiamy się tego. PIS jest drugą kadencję w polityce, tak naprawdę. Poprzednią kadencję i teraz początek, widać nie bardzo to idzie. Natomiast my jesteśmy w Parlamencie polskim od 16 lat jako Polskie Stronnictwo Ludowe, jako jedyna partia, która nie zmieniła nazwy i nie zamierzamy tej nazwy zmieniać, bo to jest wyraz naszej odpowiedzialności za to co robiliśmy i to jest wyraz tego, że nie wstydzimy się tego co czyniliśmy w poprzednim okresie.
Przeczytaj cały wywiad