PolskaJ. Kaczyński: Polsce grozi kryzys, kolejne stracone lata

J. Kaczyński: Polsce grozi kryzys, kolejne stracone lata

Jest inna forma kryzysu niezwykle groźna dla Polski, to znaczy załamanie, depresja społeczna, kolejne stracone lata. To dzisiaj grozi najbardziej realnie. Oczywiście, mogą wrócić konflikty społeczne, może nawet wrócić jakaś bardzo poważna fala konfliktów społecznych, ale to nawet nie jest tutaj najgroźniejsze. Najgroźniejsze jest to, że będzie kolejny zawód, kolejna wielka nadzieja, bo stworzono tutaj wielką nadzieję - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w "Sygnałach Dnia".

"Sygnały Dnia": Panie premierze, pierwsze pytanie. Za nami hucznie obchodzone sto dni rządu Donalda Tuska. Jak pan ocenia sytuację polityczną po tych stu dniach? Bo można odnieść wrażenie, że te obchody czy to świętowanie pokazało, uwidoczniło dominację Platformy na scenie politycznej.

Jarosław Kaczyński: To widać w mediach, nic nowego, można powiedzieć, ale dało także i nam szansę na to, żeby pokazać, że jest ta druga strona, przedstawić nasze oceny zarówno w formie poważnej, jak i tej bardzo skrótowej, żartobliwej. Ona była krytykowana, myśmy sobie zdawali z tego sprawę, że to będzie krytykowane, ale sądzę, że do świadomości społecznej, niemałej przynajmniej części naszych obywateli to jakoś dotarło. Bo najkrócej sytuację po stu dniach można przedstawić tak: ten rząd, ta partia niezwykle dużo obiecała, w centrum tych obietnic były „radykalne podwyżki”, używał wielokrotnie tego właśnie sformułowania Donald Tusk, a po stu dniach nie tylko że nie ma tych podwyżek, bo to można by usprawiedliwić, tylko nie ma żadnych działań, które by prowadziły do tego, żeby te podwyżki były w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości.

Krótko mówiąc, mieliśmy do czynienia z ogromnym nadużyciem, z takim radykalnym przekroczeniem normalnych zasad demokracji. Bo wiadomo, wybory zawsze wiążą się z obietnicami, które tylko w części są później realizowane, no, ale po pierwsze chodzi o to, żeby składać te obietnice przynajmniej w tym sensie z dobrą wiarą, że się później podejmuje w tym kierunku jakieś działania, które wychodzą od razu, po jakimś czasie, ale w każdym razie jest intencja. No i po drugie – to muszą być obietnice, które mieszczą się w jakichś realiach, przede wszystkim realiach ekonomicznych, bo najczęściej są to obietnice właśnie z tej dziedziny.

Panie premierze, ale Prawo i Sprawiedliwość już zaraz po wyborach liczyło, że społeczeństwo zażąda realizacji tych obietnic. Mijają trzy miesiące i nie widać jakichś wielkich napięć społecznych, nie ma wielkich demonstracji, te protesty, które były zostały załagodzone. Może ludzie nie żądają realizacji.

- Wie pan, ja nigdy nie mówiłem o tym, że w Polsce wybuchnie rewolucja i rewolucji sobie nigdy... obecnie, bo kiedyś sobie życzyłem, jak był komunizm, ale teraz sobie nie życzę. I sądzę, że łatwo wskazać na wypowiedzi, które właśnie do tej sprawy się odnoszą, kiedy tłumaczyłem nie jeden raz, że nie można liczyć na szybsze wybory, że wybory powinny być w terminie, no, poza tym, że jest potrzebna korekta związana z polską prezydencją w Unii Europejskiej, to zawsze uzasadniałem to tym, że do wyborów mógłby doprowadzić tylko jakiś bardzo ostry konflikt społeczny, polityczny, a tego Polsce nie należy życzyć.

Natomiast proszę pamiętać, że jest także inna forma kryzysu niezwykle groźna dla Polski. O niej właśnie mówiłem na spotkaniu w ostatnią sobotę na sto dni, to znaczy załamanie, depresja społeczna, kolejne stracone lata. To dzisiaj grozi najbardziej realnie. Oczywiście, mogą wrócić konflikty społeczne, może nawet wrócić jakaś bardzo poważna fala konfliktów społecznych, ale to nawet nie jest tutaj najgroźniejsze. Najgroźniejsze jest to, że będzie kolejny zawód, kolejna wielka nadzieja, bo stworzono tutaj wielką nadzieję. Po części ona wynikła z tego, że w Polsce zaczęło się poprawiać, a po drugie ona wynikła właśnie z tych zapowiedzi i że ta nadzieja okaże się płonna, no i to spowoduje, że znów bardzo wielu ludzi, w szczególności młodych, bo oni najbardziej snują plany na przyszłość, dojdzie do wniosku, że tu się nic nie da zrobić. Jedni popadną w bierność, inni będą chcieli stąd się jakoś wynieść. No, Polska, my wszyscy będziemy na tym straszliwie tracić.

A ta nadzieja mogłaby się też zmienić w wielką siłę pod jednym warunkiem: że Platforma Obywatelska wróciłaby do tego programu, który 2,5 roku temu jeszcze bardzo energicznie głosiła i tutaj była podobna do nas. I wtedy w dwie partie można by naprawdę cudów dokonać, bo dopiero teraz mamy większość konstytucyjną wbrew temu, co można było przeczytać w wielu czasopismach, w poprzedniej kadencji nasze dwie partie nie miały większości konstytucyjnej. Teraz mają i mogłyby naprawdę radykalnie zmienić Polskę. Tyle tylko, że dzisiaj Platforma Obywatelska maszeruje w dokładnie przeciwnym kierunku, o 180 stopni przeciwnym niż ten, który kiedyś zapowiadała. I to jest bardzo, bardzo smutne i to jest rzeczywiście ta wielka groźba dla Polski.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)