J.Kaczyński: cieszę się, że Dorn został w partii
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że cieszy się, że Ludwik Dorn postanowił zostać w partii. Cała reszta jest w rękach sądu partyjnego - dodał, podkreślając, że "nie sądzi" by władze dyscyplinarne chciały utrudniać mu pozostanie w partii.
15.12.2007 | aktual.: 15.12.2007 15:57
Wobec zawieszonego w prawach członka PiS b.wiceszefa partii Ludwika Dorna toczy się postępowanie dyscyplinarne. Sobotni "Dziennik" napisał, że postępowanie wobec Dorna zostanie niebawem umorzone. J.Kaczyński mówił na sobotniej konferencji prasowej, że nie wie kiedy zbierze się sąd partyjny w sprawie Dorna.
Ludwik Dorn podjął słuszną pod każdym względem, począwszy od względów moralnych, decyzję o pozostaniu w PiS-ie; nie sądzę aby nasze władze dyscyplinarne chciały mu to utrudniać, ale oczywiście to do nich, nie do mnie, należy - mówił prezes PiS.
Pytany, czy Dorn może być znów wiceprezesem partii, J.Kaczyński odpowiedział, że "to kwestia jego decyzji, jego postawy". Tyle mogę w tej chwili powiedzieć, mogę dodać, że postawa typu "czekam na porażki partii" jest niedobra.
Prezes PiS podkreślił, że "nie nastąpiło zbliżenie stanowisk" między nim a Dornem, który "podtrzymuje swoje oceny".
J.Kaczyński dodał, że Dorn w czasie spotkania z nim nie składał "żadnej samokrytyki". Dodał, że niczego takiego od b.wiceszefa PiS nie oczekuje. Nie ma też żadnego powrotu do łask, ani też utraty łask, Ludwik Dorn miał zawsze samodzielną pozycję w partii - mówił J.Kaczyński.
W czasie mojej ostatniej rozmowy z Ludwikiem Dornem, nie tej w której brali udział (w środę) P.Zalewski i K.Ujazdowski, ale w późniejszej, indywidualnej, starałem się mu wykazać, że znaczna część jego uwag to zarzuty, które opierają się o pewien błąd: "pars pro toto" - część zamiast całości - mówił J.Kaczyński.
On (Dorn) wydarzenia związane z nadmiarem zajęć, z ciągłymi kłopotami, kryzysami w czasie naszych rządów, traktuje jako świadomą metodę zarządzania partią. Czy zdołam go przekonać? Trudno mi powiedzieć - powiedział prezes PiS.
J.Kaczyński podkreślił, że choć nie jest "dysponentem" postępowania dyscyplinarnego wobec Dorna, to "oczywiście będziemy o tej sprawie mówić na najbliższym posiedzeniu Komitetu Politycznego". Dodał, że "o ile mu wiadomo, rzecznik dyscyplinarny (Karol Karski)
jeszcze z Ludwikiem Dornem nie rozmawiał".
Prezes PiS, pytany jakie są jego obecne relacje z Ludwikiem Dornem, odpowiedział, że nie należy mieszać "stosunków osobistych z politycznymi". J.Kaczyński powiedział, że nie było między nim a Dornem żadnej umowy, że dopiero po wyborach b.wiceszef PiS będzie mówił o swoich zastrzeżeniach co do działania partii.
Dorn w wywiadzie dla sobotniej "Rzeczpospolitej" powiedział, że nie mówił o sytuacji w partii przed wyborami, ponieważ "potwornie by partii zaszkodził, gdyby podnosił problemy PiS w sytuacji, w której przedterminowe wybory były prawdopodobne". W jego ocenie, partia byłaby wtedy "pod zmasowanym ostrzałem" i dlatego nie mógł wtedy "wszcząć awantury".
Nie było umowy, nie ukrywam, że działo się bardzo, bardzo dużo, byłem mocno przeciążony, ale ja sobie tego po prostu nie przypominam, ale to nie oznacza, że Ludwik Dorn mówi nieprawdę, być może coś takiego mi mówił, ale to na pewno nie było w takim trybie, który bym zapamiętał - podkreślił J.Kaczyński.
Prezes PiS pytany o komentarz do decyzji Kazimierza M.Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego o odejściu z partii powiedział, że Ujazdowski "był już w siedmiu partiach, jeśli chce być nadal politykiem, to będzie musiał być w ósmej".
J.Kaczyński pytany, czy posłowie, którzy odeszli z PiS powinni, zgodnie z podpisanym przed wyborami zobowiązaniem, zrzec się mandatów, odpowiedział: "każdy ma jeden honor, jeden podpis i nimi dysponuje, tyle mogę w tej sprawie powiedzieć".
Oprócz Zalewskiego i Ujazdowskiego, z PiS-u odeszli także posłowie: Jerzy Polaczek i Piotr Krzywicki. Politycy zapowiadają, że nie zrzekną się mandatów.
W ocenie J.Kaczyńskiego, PiS-owi nie grozi rozpad. Nie boję się tego, przypomnę, że z PO na początku kadencji 2001-05 odeszła większa grupa posłów związanych z Arturem Balazsem i nikt z tego nie robił żadnego nadzwyczajnego wydarzenia - powiedział.
Pewnego typu życzliwości niektórych mediów zawdzięczamy to nadzwyczajne zainteresowanie - uważa J.Kaczyński.