Izraelski historyk na łamach "Die Welt": do Europy powraca Rosja, a z nią kwestia niemiecka
• Rosja wraca do Europy i znów chce być "nieodzownym elementem układu sił"
• Z kolei Niemcy wyrosły na "materialnego i moralnego hegemona" kontynentu
• Zdaniem izraelskiego historyka Dana Dinera są to powiązane ze sobą zagrożenia
• Moskwa wpływa na destabilizację UE, a to wypycha Niemcy ze zjednoczonej Europy
• Diner przestrzega przed "daleko idącymi skutkami dla relacji niemiecko-polskich i niemiecko-francuskich"
Izraelski historyk Dan Diner ostrzega na łamach "Die Welt" przed powrotem do polityki światowej Rosji. Niemcom, które awansowały na materialnego i moralnego hegemona, grozi w Europie izolacja, co powoduje powrót kwestii niemieckiej.
"Znane z XIX wieku geopolityczne problemy znów się pojawiły: Rosja powróciła na europejski kontynent, Europa jest słaba, a Niemcom nagle znów grozi osamotnienie" - pisze Diner w eseju opublikowanym w sobotnim wydaniu "Die Welt".
Upadek Związku Radzieckiego spowodował "odpłynięcie" Rosji z Europy Środkowej. Obecnie Moskwa podejmuje działania mające sprawić, że na powrót stanie się "nieodzownym elementem układu sił" na kontynencie - stwierdza historyk. W przeciwieństwie do "nasyconych ideologią" czasów zimnej wojny, Rosja prezentuje się dziś jako przeciwwaga Zachodu i Europy, jako "ostoja tradycji i wiary".
"Rosja pozuje na obrońcę tradycyjnych wartości, na bastion konserwatyzmu w obliczu rzekomo upadającego Zachodu" - pisze Diner. Historyk sugeruje, że władze na Kremlu doszły widocznie do wniosku, iż przejęcie przez Rosję zachodniego stylu życia albo się nie powiedzie, albo nie wyjdzie krajowi na dobre. Zamiast modernizacji zdecydowano się na eksploatację surowców, głównie gazu i ropy naftowej, co scementowało "autokratyczny reżim".
Zbliżenie Unii Europejskiej do Ukrainy Moskwa uznała za "wypowiedzenie wojny", a aneksja Krymu miała pokazać światu, że Rosja "znów jest w grze" i że nie jest "popychadłem Zachodu".
Działania Rosji doprowadziły do wstrząsów w całej strefie pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym oraz Morzem Egejskim a Lewantem - pisze Diner. Jego zdaniem "etniczno-religijna wojna" w Syrii jest dla Rosji "dogodną furtką" do powrotu na scenę polityki światowej.
Ruchy migracyjne wywołane konfliktem w Syrii "stawiają pod znakiem zapytania spójność Unii Europejskiej" - ocenia historyk. Jego zdaniem Moskwa wykorzystuje brak solidarności europejskiej do "wyrzucenia UE z Ukrainy". "Dezintegracja UE prowadzi do powrotu kwestii niemieckiej" - zauważa.
"Kwestia niemiecka i integracja europejska są ze sobą ściśle związane. Początki idei europejskiej narodziły się z politycznej woli neutralizacji Niemiec jako największego, najludniejszego i ekonomicznie najsilniejszego kraju europejskiego po dwóch tragicznych wojnach światowych, które były przede wszystkim wojnami niemieckimi" - czytamy w "Die Welt".
Po zjednoczeniu Niemiec znaczenie tego kraju wzrosło - stwierdza Diner. Wspólna waluta euro, pomyślana jako instrument ograniczenia niemieckiej suwerenności walutowej, stała się po upływie dwóch dekad "ukrytą marką niemiecką". Za pomocą euro parametry niemieckiej gospodarki "narzucane są" całej strefie euro. "W Europie powstała mimowolnie niemiecka hegemonia materialna" - ocenia Diner.
Kryzys migracyjny spowodował, że Niemcom, które ze względu na nazistowską przeszłość oraz etyczne kryteria zdecydowały się na przyjęcie uchodźców, przypadła rola "moralnego hegemona" w Europie - "rola, której inni nie ścierpią".
"Rola materialnego i moralnego hegemona wypycha Niemcy z Europy" - uważa Diner.
Historyk ostrzega, że "wymykająca się spod kontroli" renacjonalizacja w Europie może doprowadzić do powstania w krajach europejskich, przede wszystkim w Niemczech, partii prorosyjskich. Miałoby to zdaniem autora "daleko idące skutki dla relacji niemiecko-polskich i niemiecko-francuskich" - czytamy w eseju opublikowanym w sobotnim "Die Welt".
Dan Diner pracuje w Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie; wcześniej wykładał w uniwersytecie w Lipsku, gdzie kierował instytutem im. Dubnowa. Jest autorem prac na temat relacji niemiecko-izraelskich.
Z Berlina Jacek Lepiarz, PAP