Izrael wypowiada wojnę Hamasowi
Rząd Izraela potwierdził, iż zdecydowanie i _"do końca"_ będzie prowadzić akcję przeciwko bojownikom radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas. _"Rząd odpowiada za bezpieczeństwo obywateli, stąd też musi doprowadzić do końca, nawet jeśli będzie to gorzkie zwycięstwo, kampanię przeciwko terrorystom"_ - powiedział wiceminister obrony Izraela Zew Boim.
13.06.2003 | aktual.: 13.06.2003 09:01
Z sondaży opinii publicznej wynika jednak, że większość społeczeństwa nie aprobuje tego rodzaju radykalnych działań, podejmowanych przez wojsko izraelskie przeciwko przywódcom Hamasu.
Wyniki sondaży, prezentowanych przez izraelską piątkową prasę, świadczą, że aż 67% Izraelczyków opowiada się za natychmiastowym wstrzymaniem - przynajmniej czasowo - akcji "likwidowania" przywódców Hamasu. Zdaniem tej grupy społeczeństwa, organizowane przez armię ataki na liderów tej organizacji, ograniczają pole manewru nowego premiera Autonomii Mahmuda Abbasa.
Komentator dziennika "Jedijot Achronot", Sewer Plocker, określa jako "bezprecedensowy" wyraźny sprzeciw społeczeństwa mimo narastającej fali przemocy wobec akcji armii.
W czwartek izraelskie śmigłowce po raz kolejny atakowały zgrupowanie sympatyków Hamasu w Gazie. W sumie tego dnia zginęło dziewięciu Palestyńczyków, a kilkudziesięciu zostało rannych. Wśród zabitych ma być członek militarnego skrzydła Hamasu Jaser Taha. Wcześniej w podobnym ataku ranny został rzecznik Hamasu w Gazie Abdelaziz al-Rantisi.
Izraelska wojskowa rozgłośnia radiowa w piątek rano ostrzegła, iż celem akcji wojska będą wszyscy przywódcy Hamasu, także ociemniały lider tej organizacji szejk Ahmed Jasin. Armia - podało radio - otrzymała rozkaz "starcia z powierzchni ziemi Hamasu".
Administracja amerykańska jednoznacznie obarczyła Hamas odpowiedzialnością za narastanie fali przemocy na Bliskim Wschodzie. Rzecznik Białego Domu Ari Fleischer wyraźnie zaznaczył, że ani rząd Izraela, ani Autonomii nie ponosi odpowiedzialności za narastanie fali przemocy - winny jest Hamas. "Problem dotyczy Hamasu, terroryści to Hamas" - oświadczył rzecznik amerykańskiego prezydenta.
Sekretarz stanu USA Colin Powell powiedział natomiast w czwartek, że nalegał na przywódców palestyńskich, by "twardo rozprawili się" z terrorystami z organizacji Hamas i Islamskiej Dżihad. Także doradczyni prezydenta Busha ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice dzwoniła do przedstawicieli Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Prezydent Bush w środę potępił ataki terrorystyczne i wezwał do izolowania ekstremistycznych organizacji islamskich, m.in. przez odcięcie im dopływu funduszy.
W najbliższych dniach - prawdopodobnie już w sobotę - do Izraela ma przybyć specjalny wysłannik administracji USA John Wolf, którego zadaniem będzie uratowanie za wszelką cenę zagrożonego dziś programu pokojowego, tzw. mapy drogowej, omawianej z przywódcami regionu na początku czerwca przez prezydenta USA.
Według brytyjskiej sieci BBC na Bliski Wschód w końcu czerwca prawdopodobnie uda się także sam Colin Powell. W Ammanie ma spotkać się z przedstawicielami tzw. Kwartetu Madryckiego - ONZ, UE i Rosji, wspólnie z USA tworzących grupę działającą na rzecz pokojowego porozumienia w regionie.