Izrael nie wierzy w zbrodnie swoich żołnierzy
Raport o zbrodniach wojennych izraelskich żołnierzy, o którym pisaliśmy w minionym tygodniu, odbija się szerokim echem w Izraelu. – Prokurator bada dokładnie każde oskarżenie – zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador Izraela w Polsce, Szewach Weiss. Znaczna część społeczeństwa nie wierzy jednak w doniesienia na temat zbrodni Sił Obronnych Izraela.
30.07.2009 | aktual.: 30.07.2009 09:48
Zdaniem Szewacha Weissa, raport grupy „Przerwać milczenie” jest mało wiarygodny, gdyż opiera się na anonimowych świadectwach. – Wszystkie one powinny zostać dokładnie sprawdzone. Jeśli zostaną potwierdzone, trafią przed sąd, jak w każdym demokratycznym państwie – przekonuje były ambasador.
Społeczeństwo wydaje się jednak podzielone. – W Izraelu trwa duża debata – relacjonuje Konstanty Gebert, publicysta „Gazety Wyborczej” – nie jest to pierwszy taki raport.
Znaczna część Izraelczyków krytykuje sposób przeprowadzenia operacji „Płynny Ołów”, która miała doprowadzić zniszczenia struktur Hamasu w Strefie Gazy. Jednak zdaniem wielu użycie siły wojskowej było uzasadnione.
Izrael jest państwem, w którym obowiązuje powszechna pobór do wojska, zarówno dla mężczyzn jak i dla kobiet. Wiele osób, które odbyły służbę wojskową, nie może uwierzyć, że armia dopuszcza się takich zachowań jak zabijanie cywili, czy niszczenie całych osiedli.
- W Izraelu gdyby wojsko chciało popełnić jakieś znaczące naruszenie praw człowieka, nie dałoby się tego ukryć przed opinią publiczną, gdyż ta opinia publiczna to właśnie wojsko, obywatele państwa Izrael – przekonuje Gebert.
Część opinii publicznej podważa wartość raportu organizacji „Przerwać milczenie”. – Nie sposób potwierdzić i sprawdzić tych doniesień. Nie ma możliwości prowadzenia niezależnych dochodzeń w Gazie, gdyż tam władzę sprawuje Hamas – analizuje Gebert. Nasi rozmówcy, podkreślają jednak, że dowództwo skrupulatnie sprawdza wszystkie doniesienia o nadużyciach wojska.
Izraelskie ofiary
Z drugiej strony można usłyszeć głosy, że raporty organizacji jak Amnesty International, Human Rights Watch, czy izraelskiej „Przerwać milczenie”, które mówią o nadużyciach izraelskiej armii, nie są obiektywne, gdyż nie pokazują, jakie zagrożenie Hamas stanowi dla zwykłych Izraelczyków.
Szewach Weiss w rozmowie z Wirtualną Polską przypomina, że ostrzał Izraela ze Strefy Gazy trwał od siedmiu lat. – W tym czasie zginęło 1273 Izraelczyków, a 6220 zostało rannych – wylicza były ambasador, mówiąc o wszystkich izraelskich ofiarach od początku tzw. Drugiej Intifady. Palestyńczycy ostrzeliwują Izrael przy pomocy moździerzy oraz domowej produkcji rakiet – tzw. kassamów. Najmniejsze z nich mają zasięg do 5 km największe lecą na odległość 12 km. Pierwsze z nich wystrzelono w 2002 roku. Jednak w ostatnich latach liczba ataków gwałtownie wzrosła. Szacuje się, że przez siedem lat wystrzelono ponad 3000 takich rakiet. W ostatnim czasie Palestyńczycy weszli również w posiadanie rakiet Grad oraz WS-1E, których zasięg sięga 20-40 kilometrów. To sprawiło, że realnym celem stała się Beerszeba, duże izraelskie miasto, które do tej pory było stosunkowo spokojne.
Kassamy są stosunkowo mało skuteczne. Nie sposób wycelować ich precyzyjnie w określone wojskowe cele. Trafiają na oślep, często uderzając w pustą przestrzeń między budynkami. Zdarzyło się jednak, że spadały na jadący samochód czy przystanek autobusowy, na którym stało kilka osób. Każda rakieta zmierzająca w kierunku Izraela uruchamia alarm. Mieszkańcy przygranicznych terenów, zwłaszcza miasta Aszkelon powinni się w tym momencie schować do najbliższego schronu. Nigdy nie wiadomo kiedy spadnie na ciebie.
- Ludzie, którzy mieszkają na terenach przygranicznych żyją w potwornym strachu– opowiada polska dziennikarka, która pracuje na co dzień w Izraelu. – W rozmowach podkreślają, że nie mogli tego dłużej wytrzymać.
W opinii wielu obserwatorów siła, jakiej Izrael użył, by wyeliminować zagrożenie ze strony palestyńskich była nieproporcjonalna do realnego zagrożenia. Bilans ofiar samej operacji również uderza: ponad 1300 Palestyńczyków i 13 obywateli Izraela. Zarówno raporty AI, HRW jak i organizacji "Przerwać milczenie" mówiły o wielu zabitych cywilach, niszczeniu obiektów o charakterze niemilitarnym, jak domy mieszkalne czy meczety (co jest złamaniem prawa wojennego) oraz o użyciu toksycznych bomb zapalających z białym fosforem.
- Wojna jest wojną i dzieją się na niej straszne rzeczy – mówi Szewach Weiss. – Na pewno wśród ofiar byli niewinni ludzie. Tak jednak wygląda wojna z terroryzmem we wszystkich miejscach na świecie, w Iraku, Afganistanie – podkreśla. - Czy nadużyto siły? Nie wiem - dodaje były ambasador Izraela w Polsce.
Paweł Orłowski, Wirtualna Polska