Izolować władze, nie Białorusinów
Zakończyło się białoruskie referendum i
wybory. To, że zostały sfałszowane, widać było gołym okiem. Z
Mińska wyjechały setki zagranicznych obserwatorów i dziennikarzy i
skończył się spokój. Lider opozycyjnej partii ciężko pobity,
kilkudziesięciu uczestników opozycyjnej demonstracji
aresztowanych, zapadły pierwsze wyroki. Co dalej? - stawia pytanie
komentator "Rz" Piotr Kościński.
21.10.2004 | aktual.: 21.10.2004 07:44
Niestety, ani Aleksandrowi Łukaszence, ani jego współpracownikom, w najmniejszym stopniu nie zależy na opinii zagranicy. Nie próbowali nawet zachować pozorów, widać uznali to za zbędne. Łukaszenko woli cieszyć się z "kolosalnego, oszałamiającego" poparcia społeczeństwa, choć zostało ono sztucznie "nadmuchane" przez komisje wyborcze.
Być może ma nadzieję, że Europa ograniczy się do ustnych protestów i wszystko zostanie po staremu. I chyba, sądząc po docierających do nas informacjach, na nic poważniejszego się nie zanosi - podkreśla komentator.
A poważna reakcja jest potrzebna. I to reakcja skuteczna. Władze w Mińsku powinny odczuć, że organizowanie farsy wyborczej i prześladowanie opozycji jest w Europie absolutnie nie do przyjęcia. Ale - jak powiedział premier Marek Belka - izolujmy władze, a nie społeczeństwo.
Białorusinom trzeba pomóc, choćby tak, jak próbuje to robić "Rzeczpospolita", wspomagając rozwiązany przez władze uniwersytet. Białoruś staje się Kubą Europy. A my z tą europejską Kubą graniczymy. Ludzie mieszkający nad Niemnem i Swisłoczą są naszymi sąsiadami - konkluduje Piotr Kościński.(pap)