Iwona Śledzińska-Katarasińska: maniakalnie trzymaliśmy się prokuratury
Platforma Obywatelska niesłusznie zaufała prokuraturze - przyznała w radiowej Trójce wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego partii Iwona Śledzińska-Katarasińska. W ten sposób tłumaczyła, dlaczego do dymisji nie doszło wcześniej, po ujawnieniu nagrań polityków.
Jak mówiła Śledzińska-Katarasińska, "gdybyśmy przyjęli taki punkt widzenia, że politycy są od jakiegoś rozwiązywania tych kwestii, a nie właśnie wyspecjalizowane organy tego państwa, to prawdopodobnie byśmy to zrobili". - Jednak "maniakalnie trzymaliśmy się zasady, że jest prokuratura, są służby. Okazało się, że było to lekko błędne przekonanie, że tam szybko można takie sprawy wyjaśniać - przyznała.
Wiceprzewodnicząca klubu PO przekonywała też, że ujawnienie akt ze śledztwa dotyczącego podsłuchów jest "grą taśmami w kampanii wyborczej". Jej zdaniem prokuratura "nie przewidziała, czy nie chciała przewidzieć", że w perspektywie zbliżających się wyborów - jak się wyraziła - "szambo się wyleje niestety na ulicę".
W środę premier Ewa Kopacz ogłosiła, że kilku członków rządu podało się do dymisji w związku z aferą podsłuchową. Z rządu odeszli ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, skarbu Włodzimierz Karpiński oraz sportu Andrzej Biernat. Z KPRM odchodzi także szef doradców premiera Jacek Rostowski, zaś unkcję koordynatora służb specjalnych stracił Jacek Cichocki.
Poza tym z rządu odeszło trzech wiceministrów. Premier ogłosiła też, że rezygnację z funkcji marszałka złożył Radosław Sikorski.