Islamiści zaatakowali chrześcijan. Sprawdź, co jest stawką w tej wojnie
Islamscy terroryści przyznali się do ataków na chrześcijan w Egipcie w Niedzielę Palmową. Fundamentaliści starają się pogłębiać podziały religijne i społeczne, ale ich rzeczywistym zamiarem jest osłabienie rządu i państwa. Egipt znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
10.04.2017 | aktual.: 10.04.2017 14:20
Terroryści samobójcy zaatakowali dwa koptyjskie kościoły podczas mszy z okazji Niedzieli Palmowej. W Tancie, w Delcie Nilu, samobójca zdetonował bombę wewnątrz świątyni i zabił 27 osób. Kilka godzin później drugi zamachowiec usiłował wejść do kościoła w Aleksandrii. Ładunek zdetonował po tym, jak zatrzymała go ochrona. Wśród 17 zabitych było kilku stróżów prawa, w tym generał policji.
Odpowiedzialność za zamach wzięło na siebie Państwo Islamskie na Półwyspie Synaj. Nie pierwszy raz Koptowie byli celem fundamentalistów. W grudniu ubiegłego roku terroryści zaatakowali chrześcijan w Kairze. W Egipcie żyje ok. 9 milionów Koptów, co stanowi 10 proc. mieszkańców kraju. Islamiści zapowiadają kolejne ataki na „krzyżowców”.
Egipski policjant, który zginął, aby uchronić chrześcijan przed masakrą
Ślepy zaułek
Piotr Ibrahim Kalwas, polski pisarz i dziennikarz mieszkający w Aleksandrii mówi Wirtualnej Polsce, że jedynym sposobem na rozwiązanie konfliktu między muzułmanami a chrześcijanami byłaby reforma islamu ogłoszona przez główne ośrodki religijne takie jak kairska uczelnia teologiczna Al Azhar. – A wtedy wybuchnie wojna. To byłby szok dla setek milionów ludzi. To świat w ślepym zaułku – uważa Kalwas.
- W społeczeństwie egipskim istnieje rysa, którą islamiści wykorzystują i pogłębiają – w rozmowie z WP podkreśla Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador Polski w Egipcie, wykładowca Collegium Civitas. – To pęknięcie nie jest jednak aż tak duże, jakby się to wydawało. Chrześcijanie i muzułmanie żyją obok siebie od wieków. W grudniu terrorysta zaatakował katedrę koptyjską w Kairze. Świątynia stoi w miejscu, które muzułmanie podarowali chrześcijanom w 947 r., czyli ponad tysiąc lat temu.
Tradycyjnie święta koptyjskie są w Egipcie świętami państwowymi i dniami wolnymi od pracy. Z kolei w czasie świętego miesiąca Ramadanu chrześcijanie nie przesiadują w restauracjach i nie palą na ulicach. Współpraca między wyznawcami obu religii widoczna była także podczas rewolucji, która doprowadziła do upadku reżimu prezydenta Hosniego Mubaraka w 2011 r. Chrześcijanie otaczali kordonem modlących się muzułmanów, a muzułmanie chronili kościoły przed atakami islamistów.
- Podziały istnieją, ale mają przede wszystkim podłoże gospodarcze i społeczne, a nie religijne – podkreśla Dziemidowicz. – Koptowie są najbogatszą grupą społeczną. Spośród nich wywodzi się wielu milionerów. Niewielu natomiast trafia do polityki, a kariera w wojsku czy policji jest praktycznie niedostępna. W naturalny sposób Koptowie są zależni i powiązani ze świecką władzą, co budzi zawiść i oskrażenia o kolaboracje z reżimem.
Przykładem sukcesu Koptów jest rodzina Ghali. Butrus Ghali był premierem na przełomie XIX i XX wieku. Jego prawnuk, zmarły przed rokiem Butrus Butrus Ghali zrobił karierę dyplomatyczną i był Sekretarzem Generalnym ONZ. Z kolei Jusuf Butrus Ghali był ministrem finansów w ostatnim rządzie Mubaraka.
Wojna o władzę, a nie duszę
Prezydent al-Sisi zareagował na ataki na kościoły wprowadzając na trzy miesiące stan wyjątkowy, który pozwoli władzom aresztować podejrzanych i przeszukiwać mieszkania bez nakazu sądowego. Kalwas podkreśla, że stan wyjątkowy w Egipcie ma charakter permanentny, a policja nie może uzyskać jeszcze większych praw, bo już ma praktycznie nieograniczone. Z formalnego punktu widzenia, po obaleniu prezydenta Mubaraka w 2011 r. w Egipcie zniesiono stan wyjątkowy, który wprowadzono po zastrzeleniu przez islamistów prezydenta Sadata trzydzieści lat wcześniej.
Wojna pomiędzy islamistami a armią toczą się przede wszystkim w górach i na pustyniach Półwyspu Synaj. Działający tam fundamentaliści są ściśle powiązani z kalifatem w Syrii i Iraku. Zgodnie z izraelsko–egipskim traktatem pokojowym z 1979 r., Synaj powinien być strefą zdemilitaryzowaną, jednak zagrożenie ze strony fundamentalistów jest na tyle duże, że Izrael pozwolił rządowi w Kairze na przerzucenie w rejon walk broni pancernej wspieranej przez samoloty i śmigłowce.
Dziemidowicz podkreśla, że kościoły w okresie przedświątecznym są oczywistym celem dla islamskich fanatyków. Stąd policyjna ochrona, która zapobiegła znacznie większej tragedii, do której doszłoby, gdyby zamachowiec z Tanty wszedł do świątyni. Innym sposobem osłabiania państwa egipskiego są ataki na zagranicznych turystów. Atrakcje turystyczne, hotele i lotniska należą do najlepiej strzeżonych miejsc w kraju. Mimo to w październiku 2015 r. terroryści zniszczyli rosyjski samolot pasażerski nad Synajem i zabili 224 osoby.
Żyjące na Synaju plemiona Beduinów były zaniedbywane przez Kair. Ich niezadowolenie wykorzystali islamiści, a otwarta rewolta przeciwko państwu wybuchła po osłabieniu władzy centralnej i obaleniu prezydenta Mubaraka. Wojsko przeciwko islamistom wysłał już prezydent Mursi i rząd wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego. Prezydent al-Sisi, który doszedł do władzy po przewrocie wojskowym w 2013 r., kontynuuje tę politykę. Nic nie wskazuje na to, aby konflikt na Półwyspie Synaj wygasł pomimo ponawianych ofensyw i operacji wojskowych.
Rząd w Kairze musi zwalczać ekstremistów. Z drugiej strony oznacza to, że terroryści nadal będą nękać także Egipt po afrykańskiej stornie Kanału Sueskiego atakując Koptów i turystów. Jedynym wyjściem z zaklętego kręgu przemocy byłaby jednoznaczna postawa przywóców religijnych, na co również nie ma szans.