ŚwiatIrak: wojna czy jeszcze nie?

Irak: wojna czy jeszcze nie?


Regularna wojna czy jeszcze nie? W rok po zdobyciu Bagdadu i obaleniu reżimu Saddama Husajna przez siły koalicji pod wodzą USA, sytuacja w
Iraku bardzo odbiega od optymistycznych zapowiedzi i przewidywań
administracji prezydenta Busha. Jednak eksperci związani z amerykańskim rządem wciąż uważają, że Amerykanie panują nad sytuacją.

Irak: wojna czy jeszcze nie?
Źródło zdjęć: © AFP

Jak podkreślają obserwatorzy w USA, najnowsze walki w Iraku, w których wojska koalicyjne poniosły znaczne straty, to już nie sporadyczne starcia z sunnickimi niedobitkami reżimu albo islamskimi ekstremistami z zagranicy, tylko regularna wojna z irackim ruchem oporu, w którym ostatnio zaktywizowali się szyici z bojówek 30-letniego Muktady al-Sadra.

Administracja Busha wciąż nie zgadza się z takim opisem. W oficjalnych oświadczeniach przedstawia optymistyczny obraz sytuacji i twierdzi, że sytuacja w Iraku znajduje się pod pełną kontrolą wojsk koalicji.

"Stawka jest wysoka - dla Iraku, dla regionu i dla całego świata. USA będą stały twardo przy irackim narodzie. Ci, którzy obawiają się, że nasze wojska opuszczą Irak, kiedy nastąpi przekazanie suwerenności w tym kraju, albo zanim robota będzie zakończona, nie maja się czego lękać. USA pozostanie na swym kursie, aż zadanie będzie wykonane" - powiedział Donald Rumsfeld, amerykański sekretarz obrony.

"To na pewno nie jest ludowe powstanie" - powiedział o ostatnich walkach w Iraku przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów, generał Richard Myers. "Sadr nie reprezentuje wszystkich szyitów, ma bardzo niewielkie poparcie" - podkreślił.

Komentatorzy i analitycy są jednak innego zdania. "Straty w Faludży to sygnał, że w Iraku wszystko się sypie" - napisał w środowym "Washington Post" czołowy konserwatywny publicysta George Will, zwykle popierający politykę republikańskich rządów.

"Nie jest to wojna, którą wygrywamy. Nowi przeciwnicy pojawiają się natychmiast, jak zabijamy lub aresztujemy starych. Zredukowaliśmy liczbę komórek zwolenników dawnego reżimu, ale na ich miejsce pojawiają się nowe gniazda oporu" - to opinia Anthony'ego Cordesmana, eksperta z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych CSIS).

"Nie mieliśmy dobrego planu, jak postępować w fazie po zakończeniu głównych operacji wojennych w Iraku. Nie planowaliśmy realistycznie, wskutek czego zmniejszyliśmy liczbę wojsk mając nadzieję, że zastąpi je iracka policja. Policja ta jednak nie jest gotowa. Błędem było rozwiązanie na początku armii irackiej pozostałej po reżimie Saddama - teraz cały ciężar utrzymania stabilizacji spoczywa na siłach koalicyjnych. W Iraku powinno stacjonować kilkaset tysięcy wojsk" - powiedział były dyrektor w ministerstwie obrony USA Lawrence Korb, obecnie ekspert liberalnego Center for American Progress.

Znany ekspert Brookings Institution, Kenneth Pollack, jeden z największych promotorów wojny z Irakiem, oskarżył administrację Busha o zlekceważenie sygnałów CIA o zbliżającym się powstaniu przeciw okupacji. Telewizji CNN powiedział też, że można było i powinno się wcześniej rozprawić się z bojówkami, które w ostatnich dniach zaatakowały siły okupacyjne.

Zastrzeżenia ekspertów budzą także polityczne działania administracji Busha w Iraku. Krytykuje się ustalenie 30 czerwca jako ostatecznego terminu przekazania władzy samorządowi irackiemu. Zdaniem krytyków, chodziło o stworzenia wrażenia postępu w stabilizowaniu sytuacji przed listopadowymi wyborami do Białego Domu. Komentatorzy podkreślają, że choć do wyznaczonej daty pozostało niespełna trzy miesiące, wciąż nie wiadomo, w jaki sposób zostanie wyłoniony nowy iracki rząd i kto go utworzy, oraz kiedy powstanie konstytucja nowego Iraku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)