Irak: przeprosiny za zamach którego nie było
Bułgarskie wojsko przeprosiło za nieporozumienia związane z rzekomą próbą zamachu na prezydenta Bułgarii Georgi Pyrwanowa w czasie jego niedzielnej wizyty w Karbali w środkowo-południowej strefie stabilizacyjnej w Iraku.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł wojskowych, jeden z wysokich rangą oficerów bułgarskiego kontyngentu w Iraku przeprosił w rozmowie telefonicznej dowódcę wielonarodowej dywizji generała Mieczysława Bieńka. Oficer ten potwierdził, że w czasie niedzielnej wizyty nie doszło do żadnego ataku na kolumnę, w której jechał prezydent. Generał Bieniek uważa sprawę za zamkniętą.
W poniedziałek bułgarskie służby bezpieczeństwa zarzuciły polskim mediom naruszenie porozumienia i zbyt wczesne poinformowanie o wizycie prezydenta w Iraku. Miało to umożliwić napastnikom zorganizowanie się i dokonanie napadu na prezydencki konwój, kiedy Pyrwanow przejeżdżał z polskiego Obozu Lima w Karbali do bułgarskiej bazy Kilo w tym samym mieście.
Tego samego dnia generał Bieniek powiedział, że do żadnego zamachu na delegację bułgarską nie doszło. Dodał, że w Karbali niemal przez cały czas słychać strzały i ochrona prezydenta prewencyjnie odpowiedziała ogniem na jedno z takich potencjalnych zagrożeń.
Dowódca dywizji potwierdził też, że - wbrew zarzutom strony bułgarskiej - polscy dziennikarze pracujący w Iraku zgodnie z umową przekazali informacje o wizycie prezydenta już po jego wylocie ze strefy środkowo-południowej, czyli kilka godzin po incydencie.
Dopiero we wtorek prasa bułgarska przyznała, że nieporozumienie wynikło z różnicy czasu pomiędzy Bułgarią a Irakiem i nie może być mowy o jakiejkolwiek winie polskich dziennikarzy. Jak do tej pory, nikt nie przeprosił polskich korespondentów pracujących w Iraku za obarczenie ich winą za zamach, którego nie było.