Irackie wybory wśród rebelianckich ataków
W huku bomb, pocisków i ładunków wybuchowych przebiegają w Iraku niedzielne wybory do 275-osobowego Zgromadzenia Narodowego (parlamentu). Rebelianci atakują lokale wyborcze i głosujących. W ciągu kilku pierwszych godzin w różnych częściach kraju zginęło co najmniej 11 osób.
30.01.2005 | aktual.: 30.01.2005 10:41
Na części terenów zamieszkałych przez sunnitów było rano tak niebezpiecznie, że wybory się nie odbywają.
Jak poinformowała iracka policja, cztery osoby zginęły, a siedem zostało rannych w wyniku ataku moździerzowego na lokal wyborczy w Sadr City - szyickiej części Bagdadu.
Cztery osoby - trzej policjanci i cywil - zginęły, a sześć zostało rannych, gdy zamachowiec-samobójca wmieszał się w kolejkę oczekujących na głosowanie przed lokalem wyborczym w zachodniej części Bagdadu i zdetonował ładunki wybuchowe.
Nieco później co najmniej jeden Irakijczyk zginął, a czterech zostało rannych, gdy zamachowiec-samobójca dokonał eksplozji przed innym lokalem wyborczym w zachodniej części Bagdadu.
Jeden Irakijczyk zginął, gdy kilka pocisków moździerzowych spadło w centrum Mahawilu (prowincja Babil w polskiej strefie) - poinformował w niedzielę PAP rzecznik prasowy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe pod polskim dowództwem ppłk Artur Domański.
Jedna kobieta poniosła śmierć, a druga wraz z dzieckiem została ranna w wyniku wybuchu pocisku pod jednym z lokali wyborczych w Baladzie (około 70 kilometrów na północ od Bagdadu).
Ataki moździerzowe oraz wybuchy bomb zdarzały się jeszcze w okolicach lokali wyborczych w wielu innych miejscach, jednak nie spowodowały ofiar.
Jednym z pierwszych głosujących był prezydent Iraku, Ghazi al- Jawer. Oddał głos w punkcie wyborczym znajdującym się w centrum Bagdadu, w silnie strzeżonej Zielonej Strefie. Prezydent wyraził nadzieję, że inni Irakijczycy pójdą jego śladem.
Głosujący później w tym samym miejscu premier Iraku Ijad Alawi powiedział, że wybory "to historyczny moment dla Iraku" i dzień, w którym Irakijczycy sami mogą określić swoją przyszłość.
Na północy Iraku, w Sulejmanii, przed lokalami wyborczymi tłoczyły się setki Kurdów. Według szefa bezpieczeństwa prowincji Kurdystan Dana Ahmada Madżida, wszystko odbywa się spokojnie i nie zanotowano żadnych incydentów. Ludzie masowo napływają do lokali wyborczych. Madżid spodziewa się frekwencji w granicach 90 procent.
Lokale wyborcze pozostają zamknięte w kilku regionach zamieszkanych przez sunnitów - Samarze na północ od Bagdadu i tzw. trójkącie śmierci (na południe od Bagdadu). Jak powiedział burmistrz Samarry Taha Husajn, głosowanie w tym mieście nie odbędzie się ze względów bezpieczeństwa.
W całym Iraku przedsięwzięto drakońskie środki bezpieczeństwa, by zapobiec aktom przemocy. Zamknięte są granice i lotniska, a po ulicach poruszać się mogą jedynie samochody służbowe.