ŚwiatIracki polityk: nie chcemy prywatyzować wydobycia ropy

Iracki polityk: nie chcemy prywatyzować wydobycia ropy

Jeśli wybitny iracki polityk opozycyjny Adnan Paczaczi postawi na swoim przy określaniu kursu nowych posaddamowskich władz kraju, iracka ropa naftowa pozostanie we władaniu Irakijczyków.

23.03.2003 | aktual.: 23.03.2003 17:45

Paczaczi, 80-letni były minister spraw zagranicznych, w którym Waszyngton widzi jednego z przyszłych przywódców Iraku, oświadczył w niedzielę, że jego kraj musi zachować kontrolę nad swym sektorem naftowym. Zasoby irackiej ropy (112 mld baryłek) ustępują tylko saudyjskim.

Wojska koalicyjne, kontrolujące już znaczną część pól naftowych na południu Iraku, podążają na Bagdad, aby obalić Saddama Husajna.

"Przemysł naftowy musi znajdować się w rękach państwa" - oświadczył Paczaczi w wywiadzie telefonicznym. - "Irakijczycy uważają, że potrafią kierować krajem lepiej niż cudzoziemcy i prawdopodobnie Amerykanie będą musieli uznać ten punkt widzenia".

Paczaczi, który opuścił Irak w 1969 roku, gdy Saddam Husajn stał się faktycznym władcą kraju, nie wyklucza sprzedania kapitałowi zagranicznemu części obecnych przedsiębiorstw państwowych, ale zastrzega, że strategiczny sektor naftowy powinien pozostać pod kontrolą państwa. Powód: "Od ropy zależy zaspokojenie najważniejszych potrzeb narodu irackiego".

Paczaczi powiedział też, że po obaleniu Saddama przez wojska koalicyjne, iraccy przeciwnicy dyktatora powinni szybko przejąć zarządzanie sprawami cywilnymi. "Irakijczycy woleliby mieć jakąś iracką władzę tymczasową niż bezpośrednią amerykańską administrację wojskową" - wyjaśnił.

Były minister iracki dodał, że również "amerykańskiej opinii publicznej nie spodobałaby się okupacja trwająca całymi latami". "Oni chcą mieć swych chłopców z powrotem".

Paczaczi nie wyklucza, że po obaleniu reżimu Saddama dojdzie do aktów zemsty, ale sądzi, iż będą one "sporadyczne". Obawy, że "dojdzie do zupełnego chaosu i bezprawia są przesadzone".

Okres przejściowy może według niego trwać do dwóch lat, po czym władzę przejąłby rząd wyłoniony w drodze wyborów. Dopiero ten rząd zadecydowałby o losie wielkich wstępnych kontraktów na eksploatację irackich złóż ropy, podpisanych przez rząd Saddama z Rosją, Chinami czy Francją. Kontrakty te nie mogły wejść w życie z powodu sankcji nałożonych na Irak przez ONZ.

"Ten wyłoniony w wolnych wyborach rząd musi postanowić, czy porozumienia te trzeba renegocjować" - oświadczył Paczaczi.

Według byłego szefa dyplomacji irackiej koszty odbudowy kraju mogą sięgnąć 80 miliardów dolarów. Takiej sumy nie da się wykroić z wpływów z eksportu ropy, wynoszącego ostatnio 1,8 mln baryłek dziennie. Potrzebny będzie wielki międzynarodowy program pomocy na wzór powojennego planu Marshalla dla Europy Zachodniej.

Paczaczi uważa, że Irakowi powinno się darować długi zagraniczne, a także zwolnić go z obowiązku zapłaty odszkodowań wojennych za inwazję na Kuwejt w 1990 roku, sięgających 300 miliardów dolarów. Polsce Irak nie spłacił przeszło 500 mln dolarów długu.

Paczaczi, który przez 20 lat doradzał rządowi Zjednoczonych Emiratów Arabskich, może być ważną postacią w nowym kierownictwie Iraku, bo jest świeckim sunnitą, podczas gdy wśród przebywających na emigracji działaczy antysaddamowskich przeważają szyici i przedstawiciele irackich Kurdów.

Były minister zwołał na 29 marca do Londynu spotkanie "niezależnych, świeckich Irakijczyków", aby opracować strategię dla Iraku po Saddamie. (iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)