Iracki kamerzysta zginął w starciu wojsk USA i rebeliantów
Iracki kamerzysta telewizyjny zginął podczas zaciekłych walk między rebeliantami sunnickimi i
wojskami USA w Ramadi, bastionie partyzantki na zachód od Bagdadu.
Wiadomość tę podali świadkowie starcia.
25.01.2006 12:40
Mahmud Zaal z satelitarnej Telewizji Bagdad filmował atak na dwa budynki zajęte przez żołnierzy amerykańskich, gdy został ranny w nogi, a chwilę potem zginął w amerykańskim nalocie.
Według świadków, we wtorek w południe rebelianci zaczęli ostrzeliwać z moździerzy gmach władz prowincji i siedzibę Irackiego Departamentu Narodowości, gdzie stacjonują wojska amerykańskie. Napastnicy użyli także ciężkich karabinów maszynowych i granatników przeciwpancernych.
Gdy podeszli do tych budynków na bliską odległość, zaczęły do nich strzelać śmigłowce i inne samoloty wojskowe - powiedział jeden ze świadków. Kamerzysta filmował starcie z ulicy i najpierw został ranny w nogi, a potem zginął, gdy zaczął się atak lotniczy.
Irak jest najniebezpieczniejszym miejscem pracy dla dziennikarzy. Według Komitetu Ochrony Dziennikarzy (CPJ, Committee to Protect Journalists), od początku amerykańskiej interwencji w marcu 2003 roku zginęło tam ok. 60 pracowników mediów, w tym co najmniej 41 Irakijczyków.
Wielu dziennikarzy zostało uprowadzonych; część z nich porywacze zabili, ale większość uwolnili. Od 7 stycznia porywacze przetrzymują amerykańską dziennikarkę Jill Carroll. Ramadi leży 110 km na zachód od Bagdadu i jest stolicą sunnickiej prowincji Anbar, matecznika antyrządowej i antyamerykańskiej rebelii.
Telewizja Bagdad jest własnością największego ugrupowania politycznego arabskich sunnitów, Irackiej Partii Islamskiej.