Iracka opozycja: niewiele ją łączy, prawie wszystko dzieli
„Faceci z Londynu, noszący jedwabne garnitury i Rolexy” – w tak mało pochlebny sposób określa iracką opozycję emerytowany amerykański generał Anthony Zinni, niedawny wysłannik administracji USA na Bliski Wschód. Ale bez tych „facetów” prezydent George W. Bush może mieć duże trudności ze skompletowaniem nowych władz Iraku, po obaleniu reżimu Saddama Husajna. Potrzebni będą bowiem rodzimi politycy, zdolni podjąć trud sterowania państwem, które – w założeniu – z reżimu totalitarnego ma się przekształcić w demokratyczną republikę, sterującą ku współpracy z Zachodem.
30.01.2003 | aktual.: 03.02.2003 13:24
Opozycja stworzy nowy rząd?
W połowie grudnia minionego roku przywódcy irackiej opozycji przyjęli na konferencji w Londynie program polityczny, który - w przypadku obalenia reżimu Saddama Husjna - przewiduje utworzenie federacji (państwa związkowego) z islamem jako religią państwową. Zdecydowano o utworzeniu 50-osobowego komitetu koordynacyjnego z siedmioosobowym zarządem, który koordynując działania z USA, stworzyłby podstawy dla sformowania przyszłego rządu tymczasowego. Komitet ma się składać w 66% z irackich Arabów (po 33% dla szyitów, a także dla nacjonalistów z demokratami), 6% Turkmenów, 25% Kurdów i 3% Asyryjczyków.
Przyjęto deklarację polityczną, precyzującą, że po obaleniu reżimu Irak przekształci się w państwo federalne, demokratyczne i wolne od broni masowej zagłady. Zdaniem twórców deklaracji powstanie "państwa demokratycznego, parlamentarnego, pluralistycznego i federalnego" wymazałoby konsekwencje lat "represji i terroru" Husajna, prześladowań szyitów i czystek etnicznych, stosowanych wobec Kurdów.
Deklaracja wzywa do ochrony praw mniejszości na terenie Iraku. Zapowiada zniesienie służb bezpieczeństwa, które stosują represje, a które - jak piszą autorzy dokumentu - zostały stworzone po to, by "terroryzować obywateli". Opozycja w swoim dokumencie zapowiada odbudowę sił zbrojnych Iraku, których celem byłaby obrona kraju. Z deklaracji wynika, że w przyszłości "powinny zostać odrzucone projekty rozbudowy broni masowej zagłady i wszelkiej broni zakazanej przez konwencje międzynarodowe".
Irakijczycy nie zdołali jednak zlikwidować wszystkich rozbieżności. "Jeśli sunnici nie będą mieli wystarczającej reprezentacji w przyszłym rządzie Iraku, wówczas pojawi się ryzyko wybuchu wojny domowej w tym kraju" - oświadczył Ishan Adbelwazir, rzecznik Ruchu Islamskiego, ugrupowania skupiającego ludność kurdyjską i Arabów obrządku sunnickiego z północnego Iraku.
Na znak protestu z londyńskiej konferencji wycofało się 30 delegatów, do których potem dołączyli członkowie Islamskiego Wifaq, ugrupowania szyickich muzułmanów, mającego siedzibę w Damaszku. Uważali, że trzeba się z nimi bardziej liczyć. Ajatollah Mohammad Bakir Hakim, który twierdzi, iż reprezentuje irackich szyitów, największą grupę religijną w tym kraju, utrzymuje, że ma w Iraku pod bronią tysiące ludzi, szczególnie na szyickim południu.
”Jeszcze w styczniu na północy Iraku dojdzie do spotkania przeciwników Saddama Husajna” informował niedawno działacz irackiej opozycji, przywódca Patriotycznej Unii Kurdystanu, Dżalal Talabani. Zastrzegł jednak, iż spotkanie może zostać odłożone "o kilka dni". Na razie nic o tej konferencji nie słychać, co zdaniem analityków może być dowodem, że spory w łonie irackiej opozycji nie ucichły.
Oby więc nie sprawdziły się słowa przywołanego na wstępie Zinniego, który przestrzegał, że pomaganie „opozycji w jedwabiach” może się dla Amerykanów skończyć taką samą katastrofą, jak zorganizowana przez CIA inwazja uchodźców kubańskich w Zatoce Świń w 1961 r., rozgromiona przez Fidela Castro.
Opozycyjne ugrupowania
Podziały w łonie irackiej opozycji są wyjątkowo głębokie i mają korzenie nie tylko narodowościowe, ale i religijne. I choć jej przedstawiciele zapewniają Waszyngton, że są zdolni wypełnić „próżnię” po Saddamie i że nie ma niebezpieczeństwa rozpadu Iraku i wojny domowej, to europejscy sojusznicy USA, odradzający Bushowi operację zbrojną ostrzegają, że po upadku dyktatora może w tym kraju zapanować chaos, bo opozycja jest skłócona i nie ma większego poparcia wśród ludności.
Za najbardziej liczące się ugrupowanie opozycyjne eksperci uważają Iracki Kongres Narodowy (INC), deklarujący, że skupia różne siły przeciwstawiające się reżimowi w Bagdadzie. Ale nawet wśród administracji Waszyngtońskiej różnie się go ocenia. Według „Financial Times” ma on poparcie Pentagonu, ale już Departament Stanu uważa, że INC brak wiarygodności.
Kolejne ugrupowania, to: Patriotyczna Unia Kurdystanu, Kurdyjska Partia Demokratyczna, Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku (opozycja szyicka działająca z terytorium Iranu), Iracka Zgoda Narodowa (skupiająca byłych współpracowników Saddama Husajna) oraz Ruch Zwolenników Monarchii Konstytucyjnej.
Dwa ugrupowania kurdyjskie działają na północy Iraku, w enklawie, do której po wojnie 1991 r. nie sięga władza Saddama. Liczebność ich sił ocenia się na 40 tys. ludzi. Najwyższa Rada Rewolucji Irackiej ma na terytorium Iranu, w pobliżu granicy z Irakiem, ok. trzech tysięcy uzbrojonych bojowników. (mp)