Iracka armia grozi buntem
Oficerowie dawnej armii irackiej zagrozili zorganizowaniem masowych demonstracji antyamerykańskich w Bagdadzie i innych miastach Iraku, a także akcjami zbrojnymi i zamachami samobójczymi, których celem staną się żołnierze USA.
W imieniu kilkuset byłych oficerów armii Saddama Husajna, jacy zgromadzili się przed hotelem "Palestine" w Bagdadzie, wystąpił generał Saheb al-Musawi, odczytując pisemną petycję zgromadzonych.
"Żądamy natychmiastowego powołania rządu, zapewnienia ładu i bezpieczeństwa, wznowienia pracy przez instytucje publiczne oraz wypłat zaległego żołdu żołnierzom armii Iraku" - powiedział Musawi. Dodał, iż jeśli żądania te nie zostaną spełnione do przyszłego poniedziałku, "armia wraz z narodem z bronią w ręku wystąpi przeciwko okupantom".
Byli oficerowie i podoficerowie armii Saddama to "nowy, trudny problem społeczny i polityczny Iraku" - powiedział Faleh Jabar, znawca Iraku z londyńskiej uczelni Birbeck College.
Piątkowa deklaracja szefa administracji cywilnej w Iraku Paula Bremera o rozwiązaniu armii, Gwardii Republikańskiej i Ministerstwa Obrony oraz wstrzymaniu poboru do wojska ma przede wszystkim wymiar symboliczny, bo w praktyce iracka armia i tak nie istnieje.
Armia Saddama Husajna liczyła 385 tys. żołnierzy. Wraz z ich rodzinami jest to milion ludzi, którzy są niepewni swego losu, nie otrzymują żołdu i nie mają z czego żyć. W nowej armii irackiej - mającej powstać najwcześniej w lipcu - z pewnością nie będzie miejsca dla starej kadry oficerskiej i podoficerskiej.
Amerykański główny administrator cywilny Iraku Paul Bremer sugerował w ostatnich dniach, iż niektóre kategorie pracowników Ministerstwa Obrony i oficerowie mogą być uprawnieni do odprawy w wysokości miesięcznego wynagrodzenia, ale z wyłączeniem oficerów w stopniu pułkownika i wyższym, chyba że udowodnią, iż za reżimu Saddama nie pełnili funkcji partyjnych. (an)