Inwestycja z "grubej rury". Dała miastu drugie życie

Ma 145 metrów długości, waży ponad 700 ton, ale doskonale wpisała się w krakowski krajobraz. Jej budowa wzbudzała w mieście kontrowersje, jednak dziś nikt sobie nie wyobraża bez niej Krakowa. Kochają ją zarówno krakowianie, jak i turyści. Kładka o. Laetusa Bernatka szybko stała się jednym z symboli dawnej stolicy Polski.

Widok na kładkę z ul. Podgórskiej
Widok na kładkę z ul. Podgórskiej
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska | Maciej Kmita

Gdy władze miasta podzieliły się planem budowy przeprawy pieszo-rowerowej między Kazimierzem a Podgórzem, mieszkańcy pytali o sens inwestycji. Kładkę o. Laetusa Bernatka (inicjatora i organizatora budowy gmachu szpitala Bonifratrów w Krakowie, do którego schodzi się wprost z kładki) rozpięto bowiem między dwoma istniejącymi już mostami: Piłsudskiego i Powstańców Śląskich.

Wskazywano pilniejsze wydatki, ale miasto nie wycofało się z pomysłu. Została wzniesiona w latach 2009-2010 kosztem 38 881 899,09 zł (14 976 948,32 zł pozyskano z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego). Efekt? Przeszedł najśmielsze oczekiwania. W powszechnej opinii urbanistów, jest sztandarowym przykładem inwestycji, która pozytywnie oddziałuje na otoczenie.

- Bywały głosy, że budowa kładki w sąsiedztwie dwóch mostów jest zbędna, jednak została ona wybudowana w miejscu najstarszego mostu łączącego Kraków i Podgórze, więc jej powstanie było tylko przywróceniem tego połączenia, a z czasem okazało, się że był to dobry i potrzebny pomysł - mówi Wirtualnej Polsce Klaudia Słupek, wiceprezes Stowarzyszenia PODGORZE.PL.

Kładka o. Bernatka
Kładka o. Bernatka© Wirtualna Polska | Maciej Kmita

- Obawiano się, że okolica stanie się "zagłębiem knajpianym", ale to i tak by się wydarzyło. Niektórzy zakładali, że nasza dzielnica przestanie być spokojnym, klimatycznym miejscem blisko centrum miasta. Rzeczywiście, w tej kwestii wiele się zmieniło, ale myślę, że z czasem mieszkańcy zaczęli dostrzegać więcej zalet - dodaje podgórzanka.

Drugie życie

Rozpięcie kładki jest uznawane za jedną z najważniejszych inwestycji miastotwórczych Krakowa ostatnich dekad. Kontrowersyjna początkowo inwestycja zmieniła oblicze miasta. Połączyła miejsca o wysokim potencjale społeczno-kulturalnym i turystycznym. Ożywiła Stare Podgórze i część Kazimierza w rejonie placu Wolnica.

Przy rzadko uczęszczanych dotąd zarówno przez krakowian z innych dzielnic, jak i turystów, ulicach Mostowej, Nadwiślańskiej, Brodzińskiego i Józefińskiej kawiarnie, knajpki i restauracje zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu. Kamienice są odnawiane jedna po drugiej. Spacer kładką to dziś stały punkt programu wizyty w Krakowie.

- Dzięki kładce łatwiej trafić do serca Podgórza: z Kazimierza przechodzimy do Rynku Podgórskiego, a dalej w okolice wzgórza Lasoty, aż do kopca Kraka. To piękna trasa nie tylko dla turystów. Teren po podgórskiej stronie zaczął tętnić życiem, otworzyły się liczne lokale. Dzielnica zyskała nową, dostępną dla wszystkich atrakcję. Okolica "ożyła" - mówi Słupek.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Most miłości z grubej rury

145-metrowa konstrukcja projektu Autorskiej Pracowni Projektowo-Plastycznej prof. Andrzeja Gettera ma formę stalowego łuku, do którego podwieszono dwa pomosty: dla pieszych i rowerzystów. Przeprawa jest dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Wyposażono ją w łagodne podjazdy, a wjazd na kładkę odbywa się prosto z chodnika.

- Z kładki można podziwiać most Piłsudskiego, spokojnie przejść czy przejechać na rowerze dzięki rozdzieleniu tych przestrzeni. Nie spacerujemy obok samochodów, jak to ma miejsce w przypadku obu sąsiednich mostów - wylicza Słupek.

Kładka ma jednak wartość nie tylko utylitarną. Wbrew krytykom, którzy nazywają ją "rurą ciepłowniczą", ma też swoje walory estetyczne. - Projekt nie przypadł wielu osobom do gustu, szczególnie ta rura, ale kiedy pojawiły się balansujące rzeźby Jerzego Kędziory, każdy przyzwyczaił się do tej konstrukcji. Rzeźby są dużym atutem kładki - przekonuje wiceprezes PODGORZE.PL.

Jedna z rzeźb Jędrzeja Kędziory
Jedna z rzeźb Jędrzeja Kędziory© Licencjodawca | Maciej Kmita

Mowa o 10 przeczących prawom grawitacji rzeźbom z wystawy "Między wodą a niebem". Miały zdobić kładkę tylko przez kilka miesięcy w 2016 roku, a zostały do dziś. Sprawiają wrażenie zrobionych z brązu, tymczasem są wykonane z żywicy epoksydowej. Rzeźby Kędziory pokazywane są w wielu miejscach na świecie.

Konstrukcja jest również wyposażona w zdalnie sterowaną 12-segmentowa iluminację LED. W czasie świąt patriotycznych i meczów drużyn narodowych kładka jest podświetlana na biało-czerwono. Ostatnio często, w ramach solidarności z Ukrainą, świeci się na żółto i niebiesko. A np. z okazji Światowego Dnia Solidarności z Chorymi na Autyzm staje się niebieska.

Kładka o. Bernatka stała się krakowskim Ponte Vecchio czy Pont des Arts. Zakochani przypinają do siatki kłódki mające być symbolem ich miłości, a kluczyk wrzucają do Wisły. Zawisły ich już tysiące. W 2015 roku wśród nich znalazła się też... felga.

Miasto szybko ją zdemontowało, a taki sam los czeka w tym roku pozostałe kłódki. Miasto zamieni siatkę na barierki, do których kłódki przypiąć się nie da. A co z dowodami miłości? Miasto otrzymało od mieszkańców ponad 600 pomysłów na zagospodarowanie kłódek.

Kłódki miłości na kładce
Kłódki miłości na kładce© Wirtualna Polska | Maciej Kmita

- Dziś nie wyobrażam sobie, by kładka nie istniała. Sąsiednie mosty służą do szybkiego przemieszczania się, nawet zatrzymanie się na nich na chwilę to nic przyjemnego, skoro mijają nas samochody i tramwaje. Kładka pozwala spokojnie przejść, przejechać na rowerze, a po jej obu stronach czekają na nas w pierwszej kolejności miejsca, w których warto usiąść i odpocząć. Jest potrzebna, wpisała się w krajobraz - kończy Słupek.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
transformacjaunia europejskagranty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)