ŚwiatInwestorzy uciekają z Indii

Inwestorzy uciekają z Indii

Premier-elekt Indii Sonia Gandhi jeszcze nie zdążyła przejąć władzy, a już stanęła w obliczu pierwszego kryzysu. Obawy, czy przywódczyni Partii Kongresowej będzie kontynuować liberalizację gospodarczą prowadzoną przez poprzednie rządy, doprowadziły do największego w historii spadku na giełdzie indyjskiej, a komuniści, których poparcia potrzebuje, oświadczyli, że nie wejdą do nowego rządu, choć będą popierać go "z zewnątrz".

Na giełdzie bombajskiej spadek kursów akcji wyniósł w pewnym momencie 17,5% i był największy w jej 129-letniej historii. Obrót akcjami wstrzymywano dwukrotnie, łącznie na trzy godziny, i ostatecznie dzień zakończył się spadkiem 11-procentowym. Osłabła także rupia indyjska i spadła wartość obligacji.

Według Associated Press powyborczy krach na giełdzie bombajskiej kosztował inwestorów równowartość przeszło 45 miliardów dolarów.

Inwestorzy przestraszyli się, że nowy, kierowany przez Partię Kongresową, rząd Indii spowolni, a może nawet wstrzyma reformy liberalizujące gospodarkę, które w ostatnich miesiącach przyspieszyły tempo wzrostu do rekordowego dla Indii poziomu 8 procent rocznie.

Partia Kongresowa sama zainicjowała te reformy na początku lat 90. Prawicowa Indyjska Partia Ludowa (BJP), która przejęła potem władzę, kontynuowała je z rozmachem, ale owoce liberalizacji przypadły prawie wyłącznie najbogatszym i warstwom średnim w miastach. Dlatego w wyborach do parlamentu zakończonych 10 maja miliony biednych wieśniaków głosowały masowo na Partię Kongresową, jej sojuszników oraz lewicę i nieoczekiwanie zapewniły im większość miejsc w parlamencie.

Sama Partia Kongresowa zdobyła jednak w 545-miejscowej Izbie Ludowej (Lok Sabha) tylko 145 mandatów. Razem z sojusznikami ma 216 mandatów, też mniej niż połowę, i aby sprawować władzę, będzie musiała polegać na poparciu dwóch partii komunistycznych (53 mandaty) i mniejszych radykalnych ugrupowań lewicowych (9 mandatów).

Inwestorzy zaczęli sprzedawać akcje i obligacje, bo obawiają się, że rząd Soni Gandhi, zabiegając o poparcie lewicy, może przyhamować prywatyzację i być mniej przychylny wobec przedsiębiorców niż rząd BJP.

Polityk Partii Kongresowej Manmohan Singh, architekt indyjskiej liberalizacji gospodarczej w początkach lat 90., próbował dodać otuchy rynkom finansowym, oświadczając, że nowy rząd będzie prowadzić politykę sprzyjającą inwestorom.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)