Inspekcja pracy martwi się o warunki w europarlamencie
Zbyt mało miejsca na jednego pracownika, zła wentylacja, nieregulowane krzesła. Takie naruszenia znalazła inspekcja pracy w budynku europarlamentu w Strasburgu. W raporcie, do którego dotarł serwis tvp.info, wymieniono też szereg innych niedogodności.
Raport to efekt działań holenderskiej europosłanki Jeanie Hennis-Plasschaert. Jest ona w grupie deputowanych, którzy domagają się zlikwidowania siedziby PE w Strasburgu (ta instytucja ma jeszcze siedziby w Brukseli i Luksemburgu). Dotychczas swój postulat argumentowała kosztami utrzymania dodatkowego budynku. Teraz dorzuciła kolejny argument - fatalne warunki pracy. Na jej prośbę zbadała je holenderska inspekcja.
Wyniki kontroli są zaskakujące: zbyt mała powierzchnia przypadająca na jednego pracownika, kiepska wentylacja, złe oznaczenia przeciwpożarowe i krzesła, których wysokości nie można regulować.
Hennis-Plasschaert, po otrzymaniu wyników kontroli, zwróciła się z interpelacją do unijnej rady ministrów. - Wielu Europejczyków wierzy, że europosłowie mają złote krany i luksusowe sofy do dyspozycji. A to dalekie od prawdy. Wielu deputowanych, a także pracownicy administracyjni, skarżą się na warunki pracy - twierdzi Holenderka. Dodaje, że chce, by unijna rada ministrów zajęła się warunkami pracy. A także, by kwestia ta stanęła na następnym unijnym szczycie.
Marcin Libicki (PiS) szef komisji petycji PE, która także zajmowała się sprawą siedziby, traktuje tę kolejną batalię z przymrużeniem oka. - To walka z wiatrakami. Na przeniesienie siedziby muszą się zgodzić wszystkie kraje UE, w tym Francja. A ona wielokrotnie zapowiadała, że tego nie zrobi. To jest nie do ruszenia, bo Paryż pilnuje interesów strasburskich hotelarzy i restauratorów - podkreśla. Sam na warunki pracy się nie skarży. - Jako szef komisji mam przestronniejszy gabinet niż moi koledzy - przyznaje Libicki.
Karolina Woźniak
