Indie rozmieszczą przy granicy z Pakistanem setki nowych czołgów. Siły pancerne szykowane do wojny błyskawicznej
Indie planują rozmieścić przy granicy z Pakistanem setki nowych czołgów. To może zwiastować kolejne tarcia w i tak bardzo napiętych relacjach między dwoma atomowymi mocarstwami.
O rozmieszczeniu indyjskich sił pancernych pisze grupa analityczna IHS Jane's, specjalizująca się w sprawach wojskowych. Na granicę ma trafić ponad 460 nowych czołgów T-90SM, które władze w Nowym Delhi zamówiły kilka miesięcy temu w Rosji za równowartość ok. 2 mld USD.
Nabyte pojazdy wzmocnią wyprodukowane w Indiach na rosyjskiej licencji T-90S, które służą w 18 regimentach dyslokowanych w przygranicznych stanach Pendżab i Radżastan. Ich liczba szacowana jest na ok. 850-900 egzemplarzy, tak więc indyjskie siły pancerne w tym rejonie zostaną zwiększone o połowę.
Granica indyjsko-pakistańska należy do najbardziej zapalnych punktów na mapie świata. Relacje obu państw od początku powstania naznaczona są wrogością i podejrzliwością, a główną osią sporu jest nierozwiązany konflikt terytorialny o Kaszmir. W przeciągu 70 lat burzliwej historii Pakistan i Indie stoczyły ze sobą cztery wojny.
W ubiegłym roku znów doszło do zauważalnego wzrostu napięcia po obu stronach granicy. Islamabad pogroził Indiom nawet użyciem broni jądrowej, bo trzeba pamiętać, że wyścig zbrojeń między tymi dwoma mocarstwami już dawno ewoluował na poziom nuklearny. Szczególnie Pakistan dynamicznie rozwija swój arsenał jądrowy, by zniwelować militarną przewagę większego sąsiada, który przeznacza na obronność kilka razy więcej pieniędzy i od lat jest największym importerem uzbrojenia na świecie, intensywnie modernizując swoją armię.
W odpowiedzi władze w Nowym Delhi opracowali doktrynę, którą eksperci określili mianem Cold Start (Zimny Start). Ostatnia decyzja o rozmieszczeniu nowych czołgów przy granicy jest tłumaczona właśnie założeniami tej strategii.
W uproszczeniu Cold Start jest indyjską wersją koncepcji wojny błyskawicznej. Chodzi o wykorzystanie przewagi w siłach konwencjonalnych nad Pakistanem i zadanie mu szybkich uderzeń, ale w na tyle ograniczonym zakresie i czasie, by konflikt nie przekroczył progu nuklearnego. Innymi słowy, żeby władze w Islamabadzie nie miały wystarczającego usprawiedliwienia przed społecznością międzynarodową, aby sięgnąć po swój arsenał jądrowy.
Indyjska doktryna jest tajemnicą poliszynela, bo rząd w Nowym Delhi nigdy oficjalnie nie przyznał się do jej istnienia. Ale wiadomo, że opiera się na wykorzystaniu zintegrowanych grup bojowych do ataku na wschodnie prowincje Pakistanu, w których kluczową rolę odgrywają siły pancerne.