ŚwiatIncydent z udziałem Andrzeja Dudy. Rzecznik prezydenta odpowiada na publikację WP

Incydent z udziałem Andrzeja Dudy. Rzecznik prezydenta odpowiada na publikację WP

We wtorek Wirtualna Polska ujawniła szczegóły incydentu, do którego doszło podczas lotu Andrzeja Dudy latem 2020 r. Ze stenogramów rozmów wynika, że ktoś z bliskiego otoczenia prezydenta lub nawet on sam miał naciskać na pilotów. Do sprawy odniósł się rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

Incydent z udziałem Andrzeja Dudy. Rzecznik prezydenta odpowiada na publikację WP
Incydent z udziałem Andrzeja Dudy. Rzecznik prezydenta odpowiada na publikację WP
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Radosław Opas

Do opisywanej w WP sytuacji doszło pod wieczór 2 lipca ubiegłego roku. Prezydent Andrzej Duda wracał wówczas z wiecu w Nowej Soli. Podczas lotu z Zielonej Góry do Warszawy miało dojść do złamania przepisów. "Incydent próbowali zatuszować urzędnicy, władze LOT-u, szef agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo lotów, doradca prezydenta Dudy oraz dwóch wiceministrów" - pisze w swoim tekście dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak.

Do naszej publikacji odniósł się już rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy. "Tekst z góry założoną tezą. Leciałem tym samolotem i opisane 'naciski' nigdy nie miały miejsca. To bajki" - napisał na Twitterze Błażej Spychalski. Podkreślił, że odkąd objął funkcję rzecznika we wrześniu 2018 roku, nigdy nie uczestniczył w spotkaniach, o których jest mowa w artykule.

"Pan Spychalski ma rację. Pisałem tekst z założoną tezą. Nawet ją mogę zacytować: żeby już nigdy żaden polski prezydent nie zginął przez głupotę polityków. Koniec tezy" - odpowiedział szybko rzecznikowi Szymon Jadczak.

Oficjalne oświadczenie Błażeja Spychalskiego

Po wymianie zdań na Twitterze, na stronach Kancelarii Prezydenta pojawiło się oświadczenie Spychalskiego. "Stanowczo podkreślam, że ze strony pasażerów nikt nie wpływał w jakikolwiek sposób na decyzje załogi" - czytamy w komunikacie. "KPRP zamawia usługę, którą realizuje LOT, on też zabezpiecza podróż. Lot był zamówiony z należytą starannością, a zmiana godziny wylotu została przez nas zakomunikowana przewoźnikowi ze znacznym wyprzedzeniem" - kontynuuje rzecznik.

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta zapewnił również, że opisana przez WP sytuacja jest wyjaśniana. "Kancelaria Prezydenta RP nie bagatelizuje tego wydarzenia, sprawa jest wyjaśniana przez odpowiednie, powołane do tego instytucje. Szczegóły lotu były także przedmiotem analizy wewnętrznej w PLL LOT i w tym zakresie odsyłamy do oświadczenia spółki" - czytamy.

Andrzej Duda i incydent lotniczy. Naciskano na pilotów, złamano przepisy

Samolot z prezydentem Andrzejem Dudą wystartował po godz. 22 z Zielonej Góry do Warszawy. Stało się tak, mimo że o tej godzinie kończy pracę kontroler lotów. Samowolne przedłużenie dyżuru jest zabronione i grozi za to surowa kara. Z naszych ustaleń wynika, że samolot ostatecznie wystartował o godz. 22.12, po czym pół godziny później wylądował w stolicy.

W związku z medialnym szumem po incydencie 9 lipca prezes PLL LOT Rafał Milczarski założył specjalną grupę w komunikatorze WhatsApp. Znaleźli się w niej m.in. dwaj wiceministrowie: Marcin Horała i Maciej Małecki oraz prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Janusz Janiszewski.

Redakcja Wirtualnej Polski weszła w posiadanie zapisu całej dyskusji, która toczyła się w tej grupie do 13 lipca. "Szokujące jest to, co ostatecznie skłoniło nas do publikacji szczegółów tej rozmowy, że w 235 komunikatach, zajmujących po wydrukowaniu 10 stron formatu A4, ani przez moment nie pojawiła się refleksja, że incydent w Zielonej Górze był zagrożeniem dla życia i zdrowia najważniejszej osoby w państwie. Choćby przez wzgląd na katastrofę smoleńską, można było przypuszczać, że odpowiedzialni ludzie postarają się dogłębnie wyjaśnić ten incydent i sprawić, żeby nigdy się nie powtórzył. Tymczasem dyskusja skupia się przede wszystkim na tym, jak ukryć przebieg wydarzeń, które mogłyby zaszkodzić Andrzejowi Dudzie w kampanii prezydenckiej" - pisze Szymon Jadczak.

Oświadczenie w sprawie wydały PLL LOT. Publikujemy je w całości:

"Zdarzenie w Zielonej Górze było przedmiotem postępowania wyjaśniającego Biura Jakości, Bezpieczeństwa i Ochrony Przewozów PLL LOT, po czym zostało przekazane do PKBWL, która obecnie bada ten incydent.

Nasze wewnętrzne postępowanie wykazało brak naruszeń przepisów prawa lotniczego. Popełniono za to błąd w zastosowaniu instrukcji operacyjnej, który powstał w wyniku niejednoznacznej komunikacji z wieżą kontroli lotów. Na bazie analizy tego zdarzenia, wprowadzono środki zaradcze, a załoga - zgodnie z zasadami 'Just Culture' po debriefingu i wykonaniu lotu ‘Line Check’ - powróciła do służby.

Informacje przekazywane mediom w tamtych dniach potwierdzały fakt prowadzonego postępowania wyjaśniającego oraz zawieszenia załogi w czynnościach lotniczych, co było w pełni zgodne ze stanem faktycznym.

Jednocześnie, pragniemy przestrzec Pana Redaktora przed wybiórczą prezentacją faktów, w szczególności, jeśli oparte są one o szczątkowe informacje czy wewnętrzną korespondencję, wyrwaną z szerszego kontekstu. Zwracamy uwagę, że zadawane przez Pana Redaktora pytania pozostają w związku z pogróżkami, które spółka otrzymała od jednego ze zwolnionych dyrektorów. Po zwolnieniu, które było spowodowane niewłaściwym wykonywaniem obowiązków, sformułował on szereg gróźb pod adresem Spółki i Zarządu, domagając się przy tym wypłaty wysokich kwot.

Groził on upublicznieniem spraw, o które Pan Redaktor pyta, w sposób stawiający PLL LOT i jej pracowników w złym świetle. W związku z tymi pogróżkami zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez byłego dyrektora".

Zobacz też: Tuszowany incydent z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Radosław Fogiel reaguje na artykuł WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (60)