Incydent na "czarnym proteście". Anarchiści: to policja nas zaatakowała
• "To policja przypuściła brutalny atak" - twierdzą anarchiści
• W wyniku incydentu rannych zostało pięciu policjantów, trzy osoby zostały zatrzymane
• Interwencją policji zainteresował się prezydent Poznania
04.10.2016 | aktual.: 04.10.2016 19:59
- To policja przypuściła brutalny atak - twierdzą anarchiści w oświadczeniu po wydarzeniach, jakie rozegrały się w Poznaniu po "czarnym proteście". W ich wyniku zaatakowani wcześniej m.in. kamieniami funkcjonariusze zatrzymali trzy osoby. Pięciu policjantów zostało rannych.
Do incydentu doszło w poniedziałek w Poznaniu po zakończeniu protestu dotyczącego możliwości zaostrzenia przepisów aborcyjnych. Grupa manifestujących przeszła z placu Mickiewicza w kierunku ul. Św. Marcin, pod mieszczącą się tam siedzibę PiS. Jak poinformowała policja, kilka osób w kominiarkach zaczęło rzucało w funkcjonariuszy kamieniami, racami i petardami. W wyniku ataku rannych zostało pięciu policjantów.
Funkcjonariusze zatrzymali trzy osoby: dwóch mężczyzn w wieku 27 i 44 lat oraz 34-letnią kobietę, aktywistkę Federacji Anarchistycznej. Kilkudziesięcioosobowa grupa próbowała uniemożliwić policjantom dokonanie zatrzymania; funkcjonariusze użyli wówczas ręcznego miotacza pieprzowego.
Federacja Anarchistyczna w wydanym we wtorek oświadczeniu napisała, że policja "na spontaniczną manifestację (...) odpowiedziała brutalnością i agresją". Według nich, zatrzymana kobieta poszła wesprzeć protest przeciwko ustawie zaostrzającej przepisy aborcyjne i gdy stała z banerem pod biurem PiS, "najpierw została potraktowana gazem pieprzowym, spałowana, następnie wciągnięta w kordon i zawleczona do radiowozu".
Komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk mówił we wtorek dziennikarzom, że to atak na policjantów był powodem do podjęcia interwencji, w wyniku której zatrzymano trzy najbardziej agresywne osoby. - W pewnym momencie doszło do próby odbicia tych osób. Wtedy policjanci użyli gazu pieprzowego - powiedział szef KGP. - Nie ma zgody i przyzwolenia, aby atakować policjantów stojących na straży prawa. Oskarżenia o brutalność policji są bezpodstawne - podkreślił.
We wtorek zatrzymani usłyszeli zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjanta podczas pełnienia obowiązków służbowych. Grozi im za to do trzech lat więzienia.
Prezydent Poznania: czy działanie policji było adekwatne do sytuacji?
Zajściami po "czarnym proteście" zainteresował się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. W liście przesłanym Komendantowi Wojewódzkiemu Policji podkreślił, że jest zaniepokojony przekazami medialnymi oraz relacjami świadków na temat poniedziałkowego zdarzenia. Podkreślił, że "czarny protest" był demonstracją, która miała pokojowy charakter, a jej uczestniczkami były głównie kobiety.
"Czy rzeczywiście takie działania oddziałów prewencji, jak rozpylenie gazu, szarpanie jednej z uczestniczek, naruszenie nietykalności cielesnej dziennikarza redakcji telewizyjnej oraz zatrzymanie uczestników były adekwatne do zaistniałej sytuacji? Czy uczestniczący w 'czarnym proteście' - głównie kobiety - stanowili realne zagrożenie dla osób ewentualnie przebywających w biurze poselskim PiS, w pobliżu którego zgromadzili się po przejściu z placu Mickiewicza?" - pyta w liście prezydent.
Jaśkowiak napisał w liście, że w trakcie demonstracji, które odbywały się w poniedziałek w całym kraju, nigdzie poza Poznaniem nie było "tak znacznej" mobilizacji policji. "Proszę więc o wyjaśnienie, czy gotowość oddziałów prewencji, zabezpieczających biuro poselskie PiS z psami, to własna inicjatywa Komendy Wojewódzkiej Policji czy polecenie Wojewody Wielkopolskiego" - zwrócił się z pytaniem Jaśkowiak.
"Pytania te zadaję także ze względu na kontrast do działań podejmowanych przez policję w różnych sytuacjach w naszym mieście" - napisał Jaśkowiak, dodając, że chodzi o niekonsekwencję w tych działaniach; np. brak interwencji funkcjonariuszy przy pomocy w przerwaniu nielegalnego Amatorskiego Turnieju Sportów Walki "First to Fight" w marcu tego roku. Turniej odbywał się wówczas bez wymaganej zgody, a w jego trakcie "promowano prawnie zabronione symbole".
W poniedziałkowym "czarnym proteście" w Poznaniu brało udział, według szacunków policji, ok. 8 tys. osób.