Świat"Incydent gruziński" w WikiLeaks; "Dziwaczna teza"

"Incydent gruziński" w WikiLeaks; "Dziwaczna teza"

Saakaszwili najprawdopodobniej w ostatniej chwili zmienił plany i zawiózł Lecha Kaczyńskiego na granicę strefy okupowanej. Ale sugestie, że incydent, do którego tam doszło, był gruzińską prowokacją, należy uznać za "dziwaczne". Strzały padły po stronie rosyjskiej. To najważniejsze konkluzje depeszy, jaką w listopadzie 2008 roku wysłał do Waszyngtonu ambasador USA w Tbilisi - donosi WikiLeaks.

"Incydent gruziński" w WikiLeaks; "Dziwaczna teza"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

14.09.2011 | aktual.: 14.09.2011 15:55

W poufnej depeszy z 25 listopada 2008 roku ambasador John Tefft informuje Departament Stanu o incydencie na linii demarkacyjnej Gruzji i Osetii Południowej z udziałem prezydentów Polski i Gruzji. Opiera się na szczegółowej relacji polskiego dyplomaty, który był w konwoju prezydenckim.

23 listopada 2008, podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, konwój z prezydentami Polski i Gruzji dojechał pod rosyjsko-osetyjski posterunek na drodze koło Achałgori. Padły wówczas strzały. Nikomu nic się nie stało, a kawalkada samochodów szybko odjechała z niebezpiecznego terenu.

"Najprawdopodobniej jest tak, jak zdarzało się już przy wcześniejszych różnych okazjach, że Saakaszwili w ostatniej chwili wpadł na pomysł, żeby pokazać Kaczyńskiemu naocznie skutki ciągłej obcej agresji na terytorialną integralność Gruzji. I nie stracić okazji do wspaniałego zdjęcia" - pisze Tefft.

"Z opisu strzelaniny polskiego dyplomaty wynika, że niemal na pewno strzały padły z terenu kontrolowanego przez Rosjan i Osetyjczyków, tak więc wszelkie sugestie gruzińskiego udziału w strzelaninie same w sobie są dziwaczne. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy żołnierze na posterunku znali tożsamość gości, ale było oczywiste, że jest to ważna grupa dobrze chronionych VIPów - a i tak ktoś nacisnął spust" - kończy ambasador.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (87)