Implant ślimakowy pozwala lepiej słyszeć
Implant ślimakowy przywracający słuch
jednocześnie po obu stronach i pozwalający na słyszenie
stereofoniczne znacznie podnosi jakość życia, a kosztuje niewiele
więcej niż zwykły - poinformowali specjaliści podczas
konferencji prasowej w Warszawie.
14.01.2017 21:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Implant ślimakowy to urządzenie elektroniczne, które u wielu pacjentów pozwala odzyskać słuch. Dźwięk trafia do mikrofonu i jest przetwarzany przez procesor. Następnie za pomocą elektrody wprowadzonej do ucha wewnętrznego - do struktury zwanej ślimakiem - pobudzany jest nerw słuchowy.
"Zwykły" implant pozwala słyszeć monofonicznie - jednym uchem. Słyszenie obuuszne daje dużo lepsze rezultaty - łatwiej rozumieć mowę, lokalizować źródło dźwięku (choćby nadjeżdżający samochód) czy porozumiewać się w hałasie - mówił prof. Kazimierz Niemczyk z Kliniki i Katedry Otolaryngologii Akademii Medycznej w Warszawie.
W USA czy krajach Europy Zachodniej często wszczepia się - mimo wysokiej ceny - od razu dwa implanty. Polski na to nie stać, jednak rozwiązaniem może być wykorzystanie tzw. obustronnego implantu opracowanego przez Francuzów. Ma on dwa mikrofony i dwa zestawy elektrod, za to tylko jeden procesor.
Wszczepienie takiego tytanowo-ceramicznego implantu kosztuje około 80 tysięcy złotych - czyli mniej więcej tyle, ile zwykłego - zaznaczył profesor.
Tzw. implanty binauralne (czyli obustronne) wszczepiono pod koniec listopada 2004 w Polsce dwóm pacjentom. 20-latek stracił słuch w wypadku komunikacyjnym, 19-latek - z powodu zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. U obu zabieg dał pomyślny rezultat, choć na ostateczne wyniki trzeba jeszcze poczekać. Wcześniej przeprowadzono tylko sześć takich operacji (we Francji).
W Polsce wszczepia się tylko trzy implanty na milion mieszkańców, podczas gdy w Niemczech - 10 na milion. Oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia mówią o 105 implantach wszczepionych w roku 2004, a realne potrzeby prof. Niemczyk ocenia na 250 osób rocznie.
Niesłyszące dzieci, którym możliwie wcześnie wszczepiono implant mają szanse na normalny rozwój, nie wymagają drogiej specjalistycznej opieki i gdy dorosną, nie ubiegają się o rentę - mogą prowadzić normalne życie. Niestety, nie są to argumenty trafiające do urzędników, którzy przydzielają pieniądze - ubolewa profesor.
Część dorosłych niesłyszących neguje korzyści z implantów. Uważają głuchotę za wartość, a siebie - za mniejszość językową - zwrócił uwagę prof. Niemczyk.