Immunitet Banasia. Nieoczekiwane opóźnienie. "Dotychczas się tak nie zdarzyło"
Sprawa immunitetu prezesa NIK utknęła w martwym punkcie. Członkowie Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych wciąż czekają na ruch prokuratury w Białymstoku, która ma podjąć decyzję dotyczącą przekazania jej akt ze śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia.
Na wyjątkowość sprawy Banasia uwagę zwrócił przewodniczący sejmowej komisji Kazimierz Smoliński z PiS. - Dotąd nie zdarzyło się w historii, byśmy oceniali wniosek o uchylenie immunitetu urzędującemu prezesowi NIK. Sprawa wymaga od nas rzetelności i wnikliwości. Ważne jest, byśmy zapoznali się z materiałami prokuratury i dopiero wtedy głosowali, czy uchylić mu immunitet, czy nie - powiedział poseł w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
W praktyce może to oznaczać, że wniosek o uchylenie Banasiowi immunitetu może zostać poddany pod głosowanie za wiele miesięcy.
Immunitet Mariana Banasia. Akta dotyczą też innych osób
Decyzja prokuratury w sprawie przekazania akt do komisji jest najprawdopodobniej odwlekana z uwagi na ich zawartość. W zawiadomieniu, które trafiło do białostockiej prokuratury znajdują się zarzuty wobec żony Mariana Banasia, jego syna i byłego dyrektora krakowskiej Izby Skarbowej. Wniosek o uchylenie immunitetu dotyczy zaś wyłącznie prezesa NIK. Nie ma więc żadnych przesłanek, na podstawie których posłowie mieliby zapoznać się z treścią zarzutów stawianych innym osobom.
Jak donosi "Rz", białostoccy prokuratorzy analizują treść akt, by zdecydować, w jakim zakresie mogą je ujawnić posłom zasiadającym w komisji. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w ciągu kilku najbliższych tygodni. Pewne jest, że posłowie zapoznają się przynajmniej z częścią materiału zawartego w aktach, bo gwarantuje to ustawa o NIK. Najprawdopodobniej będzie to jednak obwarowane pewnymi ograniczeniami.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku na razie nie komentuje sprawy immunitetu Banasia. Ze wcześniejszych wypowiedzi rzeczniczki tej instytucji Elżbiety Pieniążek wynika jednak, że w aktach znajduje się materiał dowodowy "wystarczający do postawienia zarzutów składania nieprawdziwych oświadczeń majątkowych.
Źródło: "Rzeczpospolita"