Imigranci włamali się do polskiej ciężarówki. Kierowcy grozi kara
Imigranci włamali się do ciężarówki Łukasza w okolicach francuskiego Calais. Polski kierowca przewiózł ich aż do Anglii. Dopiero podczas rozładunku okazało się, że nie jechał sam, a z obcymi, uzbrojonymi w dwudziestocentymetrowy nóż. - Chwyciłem klucz do kół, żeby się bronić, ale oni zwiali - opowiada Łukasz w rozmowie z WP. To nie koniec problemów polskiego kierowcy, bo mimo że przewiózł imigrantów nieświadomie, grożą mu surowe kary.
Polskie firmy zdominowały rynek transportu ciężarowego w Europie, a Polacy to zdecydowanie najliczniejsza nacja wśród kierowców tirów. O napadach migrantów na polskie ciężarówki słychać wyjątkowo często.
Największe ryzyko, że ktoś włamie się do samochodu, jest na stacji benzynowej w samym Calais. - Słyszałem, że chłopaki się ostrzegali - opowiada Łukasz. Dlatego postanowił zatankować na stacji kilkadziesiąt kilometrów przed Calais. Wszystko wyglądało normalnie. - Nie widziałem, żeby ktoś biegał wokół samochodu. Wsiadłem i pojechałem dalej - relacjonuje kierowca.
Z imigrantami na rozładunek
Potem, jeszcze przed wjazdem na prom, ciężarówkę Łukasza sprawdzili celnicy. - Poprosili tylko o dokumenty, nie sprawdzali ładunku - opowiada kierowca. Samochód zostawił na promie, a sam poszedł się umyć i coś zjeść.
Po zjeździe postanowił, że na miejsce rozładunku, 160 kilometrów od promu, dojedzie bez żadnej przerwy. - Zajeżdżam do klientki. Ona wyszła, bo wcześniej do niej dzwoniłem. Kobieta patrząc na tył samochodu zauważyła, że się coś otwiera. Krzyknęła, ja wyskoczyłem z kabiny i widziałem, jak ktoś inny wyskakuje z paki. Chwyciłem klucz do kół, żeby się bronić, ale oni zwiali - relacjonuje Łukasz.
Jak mówi kierowca, jednego z imigrantów złapali później policjanci, drugiemu udało się uciec. Łukasz dostał zakaz opuszczania kraju do chwili złożenia zeznań. O zdarzeniu powiadomiono polską ambasadę.
Wnętrze ciężarówki, w której jechali imigranci (Fot. Łukasz Jasiński)
"Wszystko jest zniszczone"
Następnie zaczęło się liczenie strat. - Jak zobaczyliśmy pakę w środku, to kobieta się załamała. Myślałem, że trzeba będzie pogotowie wezwać, bo tak źle się poczuła - opowiada Łukasz. Ciężarówką syn kobiety wysłał do domu swoje rzeczy, bo postanowił przeprowadzić się z powrotem do Anglii.
- Wszystko jest zniszczone, nie ma jednej rzeczy całej. Nawet pościel rozpakowali i się okrywali kołdrą. Elektronika rozkradziona, zginął komputer - opowiada kierowca. Imigranci przebrali się nawet w ubrania klienta, a swoje zostawili w ciężarówce.
Wnętrze ciężarówki, w której jechali imigranci (Fot. Łukasz Jasiński)
Plandekę pocięli maczetą
Jak mówi Łukasz, imigranci nie pocięli plandeki nożem do tapet, tylko znacznie bardziej niebezpiecznym narzędziem. - To był 20-sto centymetrowy, lekko zakrzywiony nóż, który wygląda jak maczeta - opowiada kierowca. - Oni mogą nas zabić, a my nie mamy jak się bronić. Byłem świadkiem, jak chłopakowi weszli na pakę. On ją otworzył, a ci wystawili wtedy nóż - mówi Łukasz.
Do takich sytuacji dochodzi notorycznie. Wystarczy tylko chwila nieuwagi. - Zazwyczaj jak jeździmy, to zbijamy się w grupę, po dwa lub trzy samochody, i jeden drugiego pilnuje. Jak jest dwóch, to ja tankuję i idę płacić, a drugi patrzy - tłumaczy Łukasz.
Trzeba uważać już od Brukseli
Służby zlikwidowały obozowisko imigrantów w Calais w zeszłym roku. - Powywozili ich, ale nie wszystkich złapali. Część z nich wróciła już tydzień później - mówi Łukasz. - To się teraz rozciągnęło tak, że gdy mijasz Brukselę, to na pierwszej stacji benzynowej już jest kilkunastu imigrantów - opisuje obecną sytuację.
Czasami się ukrywają. Tak, aby nie wzbudzać podejrzeń. - Gdy ja stanąłem na stacji, to ich nie widziałem. Dopiero na nagraniach z monitoringu zobaczyłem, że jak poszedłem płacić, to wyskoczyli po paru sekundach z rowu i wlecieli do samochodu. Jeden drugiemu podłożył rękę, wskoczył na górę i potem wciągnął drugiego. Wycięli w dachu dziurę i wskoczyli - relacjonuje kierowca.
Mandaty, grzywny, zakazy wjazdu
Kierowcy, nawet jeżeli imigrantów wiozą nieświadomie, są narażeni na surowe konsekwencje. Pierwsza to mandaty nawet po 2 tysiące funtów za jednego nielegalnego imigranta i po 670 funtów za przewożenie osoby na pace. Kierowca nie wyjedzie, dopóki nie zapłaci. Potem prawdpodobnie nie wjedzie do kraju z powrotem, bo dostanie zakaz wjazdu. Do tego rozprawy sądowe, stres i mnóstwo straconego czasu.
Problemem jest również udowodnienie, że imigrantów wiozło się nieświadomie. Niektórzy kierowcy zarabiali na przemycaniu ich przez granicę. - Jak znajdą ich w Anglii, to potrafią powiedzieć, że zapłacili ci pieniądze za przewóz - opowiada Łukasz. - Najgorsze jest to, że chłopaki często mają gotówkę przy sobie, po kilkaset euro. Weź wtedy udowodnij, że miałeś te pieniądze wcześniej. Dlatego ja nie wożę ze sobą gotówki - podsumowuje.
Łukasz złożył już zeznania na policji, dlatego angielskie władze zdjęły mu zakaz opuszczania kraju. Teraz czeka na dalsze kroki angielskich służb.