Imigranci dzielą Europę
Co roku milion nielegalnych emigrantów
przedostaje się do Unii Europejskiej. Których przyjąć, a których
wydalić? Bruksela apeluje do krajów "25" o wspólną odpowiedź. To
jednak wydaje się niemożliwe: Wielka Brytania i Holandia właśnie
ogłosiły zaostrzenie przepisów, Hiszpania ich liberalizację, a
Polska w ogóle nie ma polityki imigracyjnej - pisze
"Rzeczpospolita".
08.02.2005 | aktual.: 08.02.2005 06:22
Problem dotyczy całej Wspólnoty, bo we wszystkich należących do niej krajach załamanie przyrostu naturalnego powoduje, że bez imigrantów nie da się utrzymać rozwoju gospodarki. Po zniesieniu kontroli na granicach wewnątrz Unii coraz łatwiej jest między jej krajami przemieszczać się nielegalnym przybyszom. Dlatego w styczniu Komisja Europejska opublikowała "Zielona Księgę", która ma być początkiem tworzenia wspólnej polityki imigracyjnej. Teraz kraje "25" maja zdecydować, czy i które z zawartych w niej propozycji poprzeć - podaje dziennik.
Taka polityka w ogóle u nas nie istnieje. O tym, kto się osiedli w Polsce, a kto nie, de facto decydują pracodawcy - przyznaje Jan Węgrzyn, dyrektor generalny Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców (URC). Nielegalnie przebywa u nas około 250 tysięcy Ukraińców, 150 tys. Rosjan i Białorusinów, 40 tys. Wietnamczyków oraz 8 tys. Ormian. Według Artura Zawiszy, posła PiS, przyjezdni powinni zdawać egzaminy z języka polskiego i podstaw wiedzy o naszym kraju. Powinni oni na przykład wiedzieć, kto wygrał bitwę pod Grunwaldem. Muszą także przejść badania lekarskie - informuje "Rzeczpospolita".
Inaczej sprawę widzi Jolanta Banach z SdPl. Jej zdaniem polityka migracyjna nie może faworyzować żadnej grupy etnicznej, geograficznej czy religijnej. I ona opowiada się jednak za "łagodnymi szkoleniami z języka i polskiej kultury" - czytamy w dzienniku. (PAP)