Ideologiczne mącenie

Wyjątkowo często przy okazji zbliżających się wyborów mówi się o politycznych transferach. Ci podebrali Antka, a tamci Nelly, tu przeszedł Leszek, a tam Radek. Polityczne komórki do wynajęcia hulają w najlepsze, jednak pragnę zwrócić uwagę na znacznie istotniejsze transfery. Transfery ideologii.

26.09.2007 | aktual.: 26.09.2007 10:41

Kto by na przykład mógł przypuszczać, że najbardziej protechnologiczną i najpostnowocześniejszą partią w Polsce okaże się najstarsze nasze ugrupowanie polityczne, będące do tego partią chłopską? Fakt, że PSL umieścił twórcę najpopularniejszego polskiego komunikatora na pierwszym miejscu swojej listy w Warszawie nie jest przypadkiem. I nie chodzi tylko o to, że działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego pracują na komputerach z Linuksem. To w końcu PSL pod przywództwem Waldemara Pawlaka najgłośniej występował za dopuszczeniem wolnego oprogramowania w polskich urzędach. Zapewne tylko Pawlak wie, co GPL ma wspólnego z PSL, ale ten nowy motyw w rolniczej ideologii może zaowocować sukcesem, bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z tym, żeby młodzi wykształceni mieszkańcy dużych miast poważnie zastanawiali się, czy nie poprzeć PSL.

O ile PSL poszerza swój program o nowe wątki, o tyle LPR zamierza zwiększyć elektorat wchodząc w strategiczne sojusze. Do tej pory nie udało mi się ustalić, co populistyczna partia, skłaniająca się do wzmacniania socjalu (ze szczególnym uwzględnieniem wielodzietnych biednych rodzin) ma wspólnego ze skrajnie antysocjalnymi libertarianami z Unii Polityki Realnej. Wprawdzie jakiś czas temu Liga startowała pod hasłem „Nie ma wolności bez własności”, pod czym pewnie chętnie podpisaliby się Korwin-Mikke i jego drużyna, jednak już na przykład wyraźny opór Ligi wobec uwolnienia rynku handlu ziemią stoi – moim zdaniem – w sprzeczności z prorynkową ideologią UPR. Nie mówiąc już o masie zasiłków, zapomóg, wsparć, ulg i pożyczek, którymi gra Roman Giertych, a które przez upeerowców traktowane są po prostu jako hucpa i złodziejstwo, czy o podatku liniowym (lub wręcz pogłownym) – tak naturalnym dla przedstawicieli UPR, a znienawidzonym przez LPR.

Również strategiczne sojusze, ale w skrajnie przeciwnym kierunku, zawiera partia Andrzeja Leppera. Szef Samoobrony, który jeszcze niedawno (przez kilkanaście dni) występował w roli ideologicznego brata bliźniaka Romana Giertycha, obecnie pokazuje się w towarzystwie Leszka Millera. Wprawdzie tu trudno mówić o jakiejś poważnej ideologicznej zmianie (Lepper wciąż chce coś zabierać bogatym a oddawać biednym), jednak tak jawne i dosłowne zdeklarowanie po lewej stronie sceny politycznej (na której – zdaniem przewodniczącego – nie ma już żadnego innego ugrupowania) jest dość odważne, jeśli weźmie się pod uwagę, że Samoobrona to partia, w której programie są cytaty z Jana Pawła II, a na stronie internetowej – link do „Tańca z gwiazdami”.

Również konsekwentna jest Platforma Obywatelska. Jej program jest krótki i nieskomplikowany (w końcu to partia inteligencka). Brzmi: „Odsunąć PiS od władzy, by żyło się lepiej”. PO jest tak konsekwentna we wdrażaniu swojego programu, że zrezygnowała dla niego z wizerunku partii liberalnej, dla której stabilny wzrost i porządek w finansach publicznych jest ważniejszy od przedwyborczego rozdawnictwa. Aby dokopać Prawu i Sprawiedliwości, PO skłonna jest poprzeć najbardziej populistyczną i tragiczną dla budżetu ustawę.

Prawo i Sprawiedliwość woltę ideologiczną udokumentował w swoich reklamach. Dwa tygodnie temu we wszystkich polskich miastach premier Jarosław Kaczyński ostrzegał, że zasady zobowiązują. W ujawnionym w poniedziałek spocie reklamowym PiS sugeruje, że zasady takie jak szacunek czy budowanie są tylko elementem grypsery oligarchicznego układu.

Również koalicja Lewicy i Demokratów użyła bilbordów, by wykazać miotające nimi ideologiczne niekonsekwencje. Kiedy tylko na ulicach pojawiły się plakaty z hasłem „Mądre rządy zamiast głupich kłótni”, liderzy koalicji pokłócili się głupio o pierwsze miejsce na liście LiD w Warszawie. Z kolei Aleksander Kwaśniewski próbował w spektakularny sposób udowodnić, że do mądrych rządów wcale niepotrzebna jest mocna głowa.

Nie chciałbym, żeby mój felieton zniechęcał obywateli do wzięcia udziału w wyborach. Jak najbardziej powinniśmy stawić się za miesiąc przy urnach. Należy tylko uważać, na kogo się głosuje. Trudno jest w dobie nieustannych transferów ideologicznych, tradycyjnie głosować na ludowców, lewicę, czy liberałów. Dziś na ludowców powinna głosować kadra menadżerska koncernów nowych technologii. Liberałowie powinni wybierać endecję, lewicowcy – prawicowych liberałów, oligarchowie – tych, którzy zwalczają oligarchiczny układ, a osoby szukający swojskości w polityce – oligarchów. Elektorat nie przepływa sam z siebie. Wprawiany jest w ruch przez mącenie polityków.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)