I słodko, i gorzko
Niezadowolenie społeczne, narzekanie i frustracje nie są wynikiem niezgody Polaków na demokrację. To normalny efekt zmian społecznych, kiedy w ludziach budzi się nie tylko nadzieje, ale i lęki - twierdzi prof. Krystyna Skarżyńska w rozmowie z Anną Mateją w "Tygodniku Powszechnym".
12.11.2003 | aktual.: 12.11.2003 09:23
"W 1990 r. byliśmy społeczeństwem raczej pełnym obaw, ale można było wyróżnić trzy grupy Polaków. Pesymiści bali wszystkiego i nie spodziewali się nieczego dobrego. Realni optymiści, świadomi trudności związanych przede wszystkim z dostosowywaniem się do rynku pracy, uważali jednak, że to konieczne koszty, jakie godzi się ponieść dla życia w 'wolności i demokracji'. Globalni optymiści w ogóle nie widzieli zagrożeń: bezrobocia nie będzie, wszystko się ułoży, nastaną czasy zasobności, wolności, równości i braterstwa" - mówi prof. Skarżyńska.
Jej zdaniem Polacy, którym się udało osiągnąć sukces, uważają że sami kształtują swój los. Ci, którym się gorzej wiedzie, zrzucają za to odpowiedzialność na władzę.
"Dociekając przyczyn niezadowolenia, mówimy tylko o ostatnich 14 latach, zapominając o wcześniejszych traumatycznych przejściach polskiego społeczeństwa (o czym na świecie pisze się dość dużo). Sporo zachowań niespołecznych i świadczących o nieprzystosowaniu bierze się stąd, że kolejne generacje cierpią z powodu wielkich stresów zwiazanych z zagrożeniem życia własnego i najbliższych" - twierdzi prof. Skarżyńska.