I po tarczy
Porzucenie pomysłu wschodnioeuropejskiej obrony antyrakietowej otwiera drogę do cięć w amerykańskich i rosyjskich arsenałach nuklearnych.
21.09.2009 | aktual.: 21.09.2009 14:29
Decyzja administracji Baracka Obamy o odłożeniu na półkę planów obrony antyrakietowej we wschodniej Europie jest próbą przecięcia węzłów, które od dawna wstrzymywały postęp w sprawie szeregu kluczowych dla świata problemów. Chodzi o grupę ściśle ze sobą splecionych zagadnień. Brak postępu w jednej kwestii paraliżuje zmiany w innych dziedzinach. Perspektywa rozmieszczenia rakiet z pociskami przechwytującymi w Polsce i systemu radarowego w Republice Czeskiej była stałym źródłem zadrażnień w negocjacjach z Rosją nad nowym traktatem o kontroli zbrojeń, który miałby zastąpić wygasający na początku grudnia układ START (Strategic Arms Reduction Treaty, czyli układ o redukcji zbrojeń strategicznych). Rosja widzi bowiem w amerykańskiej obronie antyrakietowej świadomą próbę osłabienia jej potencjału nuklearnego odstraszania.
Nie dla atomu
Tarcia w negocjacjach nad układem START Plus przeniosły się na rozmowy w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad nową rezolucją w sprawie rozbrojenia i nierozprzestrzeniania broni atomowej. Ma ona zostać poddana pod głosowanie podczas specjalnej czwartkowej sesji Rady pod przewodnictwem Baracka Obamy. Prezydent pragnął, by pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa – USA, Rosja, Wielka Brytania, Chiny i Francja – odważnie ogłosiło zamiary ograniczenia swoich atomowych arsenałów. Rosja i Chiny blokowały jednak postęp w debacie. Co jeszcze ważniejsze, Rosja jest czołowym przeciwnikiem nałożenia sankcji na Iran za jego nieposłuszeństwo wobec żądań Rady Bezpieczeństwa w sprawie wstrzymania prac nad wzbogacaniem uranu.
Teheran twierdzi, że przetwarza go na potrzeby energetyki jądrowej, jednak Zachód i Izrael utrzymują, że będzie on przeznaczony do głowic atomowych.
Opór Rosji wspieranej przez Chiny poważnie osłabił groźbę sankcji. 1 października przedstawiciele Iranu mają się spotkać z dyplomatami sześciu krajów (Wielkiej Brytanii, Francji, Chin, Niemiec, Rosji i USA), by przedyskutować szereg kwestii, ale Teheran wielokrotnie powtarzał, że na temat programu atomowego rozmawiać nie zamierza. Ten impas prowadzi do wzrostu napięcia na całym Bliskim Wschodzie. Kraje arabskie rozważają własne prace nad bronią atomową. Tymczasem Izrael opiera się amerykańskiej presji na wstrzymanie rozbudowy osiedli, używając ich po części jako karty przetargowej w staraniach o podjęcie twardych działań przeciwko Iranowi.
Będą cięcia
Budowa nowych żydowskich osiedli zagraża z kolei amerykańskim planom wznowienia rozmów pokojowych z Palestyńczykami. Przy okazji sesji ONZ zaplanowano spotkanie Beniamina Netanjahu i Mahmuda Abbasa.
Ta zbieżność terminów wyjaśnia, dlaczego USA właśnie teraz zdecydowały się na tak zaskakujące posunięcie. Dla Obamy gra idzie o wysoką stawkę. Jeśli nie zdoła pokazać jasnych strategicznych korzyści, jego przeciwnicy w kraju będą grzmieć oburzeniem, a porażka może mu znacznie zaszkodzić.
Prezydent USA nie ma jednak wielkiego wyboru. Jego ambitne globalne plany utknęły w martwym punkcie. Wiele będzie teraz zależeć od odpowiedzi Rosji. Jeśli Kreml jedynie odtrąbi sukces i okopie się na swoich pozycjach w nadziei na wymuszenie dalszych ustępstw, z amerykańskich planów nic nie wyjdzie.
Gdyby jednak Moskwa potraktowała gest USA jako zaproszenie do nawiązania stosunków opartych na współpracy, wydarzenia mogą potoczyć się szybko. Twardsze stanowisko Rosji może zmusić Teheran do kompromisu. To z kolei mogłoby zostać wykorzystane jako środek nacisku na Izraelczyków.
Zarysowałaby się możliwość ożywienia bliskowschodniego procesu pokojowego.Porzucenie wschodnioeuropejskiej obrony antyrakietowej otwiera też drogę do dużo głębszych cięć w amerykańskich i rosyjskich arsenałach nuklearnych w ramach traktatów, które mają zastąpić START. Mogłoby to również zaskarbić życzliwość państw nieposiadających bomby atomowej, kiedy w maju przyszłego roku dojdzie do prób poprawienia traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Piłka jest teraz po stronie Moskwy. W jej strategicznym interesie leży zapobieżenie atomowemu wyścigowi zbrojeń u swoich południowych granic. Z taktycznego punktu widzenia Rosjanie mają jednak interes w pokrzyżowaniu planów amerykańskiej dyplomacji. Dotąd Kreml przedkładał taktyczne korzyści nad długoterminowe, lecz niepewne zyski strategiczne. To, jaką drogę Moskwa obierze teraz, będzie mieć – z różnych względów – kluczowe znaczenie.
Julian Borger