Hugo Chavez zaprzysiężony na kolejną kadencję
Prezydent Wenezueli Hugo Chavez został zaprzysiężony na kolejną sześcioletnią kadencję.
Chavez, który jest u władzy od 1999 roku, obiecał pogłębienie "socjalizmu na modłę wenezuelską" przez budowę "nowego systemu socjalnego, ekonomicznego i politycznego". Uroczystość odbyła się w pięć tygodni po zwycięstwie Chaveza w wyborach prezydenckich, w których uzyskał ponad 20-procentową przewagę nad swoim rywalem Manuelem Rosalesem.
Przysięgam na konstytucję, na Chrystusa - największego socjalistę w historii. Poświęcę życie na budowanie wenezuelskiego socjalizmu - zadeklarował Chavez przed Zgromadzeniem Narodowym. Przysięgam - ojczyzna, socjalizm albo śmierć - mówił z uniesiona prawą ręką, nawiązując do hasła kubańskiego przywódcy Fidela Castro. Jak zapowiedział, zamierza wystąpić do Zgromadzenia o przyznanie mu specjalnych prerogatyw zezwalających na uchwalenie serii "rewolucyjnych przepisów".
Hugo Chavez przybył na uroczystość samochodem z otwartym dachem, z którego pozdrawiał tłumy swoich zwolenników zebranych na ulicach Caracas.
Wenezuelski prezydent, który przedstawia się jako następca Fidela Castro w Ameryce Łacińskiej, stawia sobie za cel "zbudowanie socjalizmu XXI stulecia".
Zapewnia przy tym, że nie ustanowi w Wenezueli dyktatury. We wrześniu zaniepokojenie w kraju wywołała jego wypowiedź, że w razie ponownego zwycięstwa ogłosi referendum, które pozwoli mu pozostać na zawsze u władzy.
Chociaż Chaveza można zaliczyć do najbardziej zagorzałych krytyków polityki George'a W. Busha, nie przeszkadza to Wenezueli eksportować połowę swojej ropy do USA. Według źródeł amerykańskich z Wenezueli pochodzi 11,8% amerykańskiego importu ropy naftowej.
Od objęcia prezydentury w 1999 r. rząd Chaveza zwiększył kontrolę państwa nad przemysłem naftowym, a rezerwy banku centralnego przekazał na finansowanie programów pomocowych dla ubogich. Swą popularność zawdzięcza Chavez właśnie finansowaniu z dochodów z ropy naftowej programów ochrony zdrowia i oświaty dla najbiedniejszych. Opozycja twierdzi jednak, że poparcie społeczne uzyskuje poprzez zastraszanie wyborców.
Chavez interpretuje wynik wyborów jako czek in blanco pozwalający mu realizować program, który jest przeciwko interesom Wenezueli i służy tylko jemu samemu - powiedział agencji Reutera jeden z czołowych wenezuelskich opozycjonistów Omar Barboza.