Hongkong. Oblężenie i regularne bitwy. Polak: "Widzimy apogeum przemocy"
Po ponad trzech dniach oblężenia przez siły porządkowe, okupujący hongkońską politechnikę demonstranci są bliscy kapitulacji. Ale na koniec protestów i chaosu się nie zanosi. - To było apogeum przemocy. Tu jeszcze przez lata nie będzie pokoju - mówi WP Polak z Hongkongu.
Hongkong tradycyjnie kojarzony jest jako najeżone drapaczami chmur finansowe centrum Azji. Ale w ostatnim czasie, była brytyjska kolonia znana jest głównie z dramatycznych scen rodem z hollywoodzkich thrillerów i filmów akcji.
- O, właśnie pojawiła się policja i odcinają nam wyjście. A tu mamy też pro-chińskich chuliganów: jest facet z kijem bejsbolowym obok gość z siekierą - mówi WP Konrad, który w drodze do domu relacjonował nam przebieg protestów z poprzedniej nocy. - Wczoraj to było apogeum. Byłem akurat w Mongkoku [jednym z centralnych punktów miasta], kiedy wszystko zaczęło się dziać. Chciałem zrobić zdjęcia, ale niemal natychmiast obok mnie wylądował granat z gazem łzawiącym i tyle wyszło z moich planów. Tam dochodziło do regularnych bitew - opowiada.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tego samego wieczoru media odnotowały inną dramatyczną scenę: brawurową ucieczkę grupy studentów z obleganego przez policję kampusu politechniki w Hong Kongu. Studenci spuścili się po linach z wiaduktu wprost na czekające na dole motocykle.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Hongkong. Dantejskie sceny
Ucieczka okazała się nieskuteczna, bo studenci zostali szybko zatrzymani przez policję. Podobnie zresztą jak ponad 600 ich kolegów, którzy po ponad trzech dniach okupacji uczelni poddali się. Do aresztu trafi ok. 400 z nich, bo to reszta to nieletni. Na terenie kampusu wciąż pozostało jednak około setki demonstrantów.
Politechnika w Hongkongu była centrum najnowszej fazy protestów w autonomicznej enklawie, coraz bardziej przypominających ukraiński Majdan. Przez ostatnie dni codziennie dochodziło tam do gwałtownych starć, lub wręcz bitew demonstrantów z policją i pro-chińskimi "tituszkami". W ruch poszły gumowe kule, koktajle Mołotowa, cegły, gaz łzawiący, a nawet i żywa amunicja. W poniedziałek postrzelony nią został jeden z demonstrantów.
- To, co się dzieje i to, co robi policja przekracza wszelkie pojęcie. Oczywiście, przemoc jest z obu stron. Ale agresja rodzi agresję. Ostatnimi dniami protesty tu wybuchają niemal spontanicznie i niemal tak samo szybko przychodzi policja - mówi Konrad.
Pokoju w Hongkongu nie będzie
Choć bunt studentów na Politechnice zdaje się dogorywać, nic nie zapowiada tego, by w metropolii zapanował spokój. Protesty trwają właściwie nieprzerwanie od czerwca. Wtedy to setki tysięcy mieszkańców wyszło na ulice w reakcji na ustawę o ekstradycji, która umożliwiałaby władzom w Pekinie ściganie .
Ustawa została zawieszona, a potem wycofana. Ale w międzyczasie protesty przekształciły się w szerszy bunt przeciwko chińskiemu autorytaryzmowi, wybieraną przez Pekin szefową administracji Hongkongu Carrie Lam oraz ograniczeniom autonomii regionu.
- Na początku myślałem, że te protesty szybko wygasną. Ale myliłem się, końca nie widać. Wczoraj, na Nathan Road [jednej z głównych ulic metropolii] było całe morze ludzi. Jedyne, co być może mogłoby uspokoić sytuację, to rezygnacja Carrie Lam. Ale sprawy zaszły tak daleko, że myślę, że tu pokoju nie będzie jeszcze przez lata - mówi Polak z Hongkongu.
Przeczytaj również: Hongkong błaga o pomoc. "Protesty osiągnęły punkt krytyczny"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl