Homoseksualista wygrał z Polską
- Brak możliwości dziedziczenia przez partnerów homoseksualnych narusza konwencję praw człowieka i podstawowych wolności - uznał Trybunał w Strasburgu i uwzględnił skargę Piotra Kozaka ze Szczecina. O sprawie pisze "Rzeczpospolita".
Mężczyzna twierdził, że jest dyskryminowany, a wyroki polskich sądów naruszyły jego prawa jako osoby żyjącej w związku homoseksualnym. Powód: urzędnicy nie zgodzili się, by po śmierci partnera został najemcą mieszkania.
Piotr Kozak do 1998 r. zajmował z partnerem lokal komunalny w Szczecinie.
Po śmierci partnera złożył wniosek o uznanie go za najemcę mieszkania. Ale urzędnicy odmówili, twierdząc, że nie ma do tego podstaw. Sądy były podobnego zdania.
Sąd Rejonowy uznał, że mężczyzna nie ma prawa do mieszkania. A w wyroku zaznaczył, że przysługiwałoby ono parom heteroseksualnym żyjącym w konkubinacie. A polskie prawo – jak zauważył – nie uznaje związków osób tej samej płci.
Dlaczego sąd wspomniał o konkubinacie? To wynik noweli prawa cywilnego, który do dziedziczenia prawa najmu włączył konkubinaty.
Kozak się odwołał, ale sąd okręgowy wyrok utrzymał.
W 2001 r. poskarżył się więc do Trybunału w Strasburgu. Na dyskryminację w poszanowaniu prawa do życia prywatnego i rodzinnego. Żądał od państwa ok. 16 tys. zł odszkodowania za straty materialne (koszty odnowienia mieszkania) i 20 tys. euro zadośćuczynienia za straty moralne.
Kozak podkreślał kontekst orientacji seksualnej i już przed polskimi sądami domagał się praw, jakie przysługują w konkubinacie heteroseksualnym.
– O ile wiem, ten pan, występując o przejęcie prawa najmu po zmarłym partnerze, otrzymał od miasta odpowiedź odmowną nie z powodu homofobii, lecz dlatego, że nie spełnił warunków formalnoprawnych, wymaganych w takiej sytuacji od każdego – mówi „Rz” Szymon Dominiak-Górski, rzecznik Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie.
W Szczecinie przejęcie najmu reguluje nie tylko prawo cywilne, ale i lokalne.
Z informacji „Rz” wynika, że Kozak, ubiegając się o prawo najmu lokalu po zmarłym partnerze przy ul. Kapitańskiej, mógł nie działać w dobrej wierze. Już w trakcie weryfikacji jego wniosku przez urzędników ZBiLK wyszło na jaw, że mieszkał w tym samym czasie na stałe przy ul. Jagiellońskiej.
Ten fakt, potwierdzony przez sąsiadów Kozaka (jest o tym służbowa notatka urzędników), odbierał mu prawo do ubiegania się o mieszkanie po partnerze.