Homoideologia

Część Europy cierpi na fobofobię. Spektakl, do jakiego doszło w ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim, można określić krótko: histeryczne polowanie na homofobów. Kilku ekstremistom ponownie udało się przeforsować rezolucję o homofobii w Europie.

08.05.2007 | aktual.: 08.05.2007 14:48

To miał być dzień poświęcony głównie stosunkom Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi. W programie 4-dniowej sesji plenarnej w Strasburgu wyraźnie zaznaczono, że debata priorytetowa będzie poświęcona sprawom transatlantyckim przed zaplanowanym na 30 kwietnia szczytem UE–USA w Waszyngtonie. Jednak w środę od rana w powietrzu wisiała już awantura związana z projektem rezolucji o homofobii w Europie. Grupy polityczne liberałów, socjalistów i Zielonych postanowiły przypomnieć całemu światu, że w niektórych krajach (głównie w Polsce) ciągle dochodzi do gwałcenia swobód homoseksualistów. Pretekstem była wypowiedź wiceministra Orzechowskiego o pomyśle zakazu prowadzenia propagandy homoseksualnej w szkołach. W przegłosowanej rezolucji Parlamentu znalazły się fragmenty, które świadczą o pogłębiającej się alergii dużej części posłów na kwestie związane z prawdziwym lub domniemanym prześladowaniem homoseksualistów. Mówiąc wprost, to była niebywała demonstracja fobii na punkcie homofobii. I kolejny etap oswajania
społeczeństw Unii z homoseksualizmem jako pełnoprawną alternatywą dla związku kobiety i mężczyzny. Oklaski po przyjęciu rezolucji były głośniejsze niż przy jakimkolwiek innym głosowaniu.

Gay session

Brytyjski poseł Michael Cashman z Partii Europejskich Socjalistów (PSE) na początku debaty przyznał, że jest gejem i nie może dłużej patrzeć na nieszczęśliwy los podobnych sobie osób. – Jest mi smutno, że nie wyciągnęliśmy wniosków z II wojny światowej, kiedy homoseksualistów prowadzono do komór gazowych – zaczął dramatyczne przemówienie. Kątem oka obserwowałem reakcję czwórki młodych Francuzów na kolejne wystąpienia. Bili brawo po słowach Cashmana. – Tworzy się atmosferę strachu – podgrzewał Cashman. – Ale wszystkim, którzy czują się zagrożeni, chcemy powiedzieć: nie jesteście sami! Dobro i sprawiedliwość zwyciężą – kończył poseł. W podobnej tonacji krzyczeli Zieloni. – Co zrobić z takim homofobicznym rządem?! (polskim, oczywiście) – pytała Kathalijne Buitenweg. Z pomocą pospieszyli liberałowie (ALDE). – Co może zrobić Rada UE? Może nie wpuści takiego ministra na obrady – proponowali. Atmosfera była już odpowiednio podgrzana, więc kolejne głosy brzmiały coraz pewniej. – Hierarchowie kościelni nie tracą
okazji, żeby krytykować homoseksualizm, nazywając go grzechem – grzmiał inny europoseł. Atmosfera była gorąca przez cały dzień. Część posłów chciała zablokować debatę. – Mamy tu już dosyć tych tematów, one ciągle wracają. Tym razem to jest wyraźne oszukiwanie Parlamentu przez autorów rezolucji, bo w Polsce nie ma żadnych aktów prawnych, ani projektów, które miałyby dyskryminować homoseksualistów – mówił Konrad Szymański z PiS (UEN). – Razem z EPP-ED (europejska chadecja, do której należą m.in. PO i PSL) odmówiliśmy udziału w pracach nad rezolucją. Zgłosiliśmy wniosek o niedopuszczalność debaty, mamy tu poparcie PO i dużej części EPP, w tym także Brytyjczyków. Nawet Rosati z grupy socjalistów nas poprze i chyba polscy posłowie z grupy liberałów – zapewniał Szymański. – Działania Parlamentu są przedwczesne – mówiła posłanka Kudrycka z PO (EPP-ED). – To nadwrażliwość pewnych środowisk, które zrobiły sobie z Polski chłopca do bicia. Protestujemy przeciwko stwierdzeniu, że Polska jest krajem homofobicznym –
dodała. Oboje powtórzyli swoje argumenty na forum. Próba sił

Tuż przed godziną 17 niemal pusta do tej pory sala plenarna zapełnia się szybko posłami. Nawet poranna debata priorytetowa o stosunkach UE– USA nie przyciągnęła tylu eurodeputowanych. Wszyscy chcieli zdążyć nie tyle na debatę, co na głosowanie nad wnioskiem Szymańskiego o odrzucenie debaty. – Parlament Europejski daje się wodzić kilku ekstremistom i ulega ich propagandzie – przekonywał izbę poseł z UEN. – A tutaj mamy mówić o prawie w Polsce, którego nie ma i nie będzie – dodał. Na co Zieloni ripostowali: – Przecież tu nie chodzi tylko o jedną wypowiedź w Polsce. Dlaczego nie mielibyśmy o tym problemie rozmawiać? – rzuciła prowokacyjnie posłanka. Stało się jasne, że debata nie ma szans na zablokowanie, bo wpływ posłów, którzy sami trwają w związkach homoseksualnych, jest widoczny gołym okiem. W głosowaniu odrzucono wniosek Szymańskiego. I kiedy to załatwiono, większość zaczęła wychodzić z sali, nie czekając na debatę. Poseł Kułakowski wystąpił w imieniu Polaków z grupy liberałów ALDE (która zgłosiła projekt
rezolucji). – Tolerancja – tak, niedyskryminacja – tak, ale promocja – nie, bo promocja w tej dziedzinie nie jest miarą poszanowania praw człowieka – powiedział, i dał w ten sposób sygnał, że polscy liberałowie zagłosują wbrew swoim kolegom z ALDE. Głosowanie nad projektem rezolucji odbyło się następnego dnia. Przytłaczająca większość w Parlamencie (przy dużej nieobecności części posłów) głosowała za rezolucją.

Biada homofobom!

Rezolucja wzywa przede wszystkim Komisję Europejską do podjęcia bardziej stanowczych kroków, jeśli jakieś państwo prowadzi politykę dyskryminacji – w rozumieniu posłów – osób o różnej orientacji seksualnej. Polska pojawia się w tekście kilka razy, jako najbardziej homofobiczny kraj w Unii. Rezolucja wypomina m.in. prezydentowi Kaczyńskiemu, że podczas wizyty w Irlandii powiedział, że gdyby wszyscy żyli według wzorców homoseksualnych, to ludzki ród by wyginął. A już przestępstwem nie do wybaczenia – zdaniem autorów rezolucji – jest nazywanie przez hierarchów kościelnych czynów homoseksualnych grzechem. Jeden z przemawiających posłów przypomniał nawet z dumą przypadek Rocco Buttiglionego, który nie został komisarzem z powodu przyznania się do swoich „homofobicznych” poglądów. Poseł stwierdził, że Parlament powinien być konsekwentny w stosowaniu takich kar dla nieposłusznych. Rezolucja zarzuca też Polsce, że opóźnia realizowanie Europejskiego Roku Równych Szans 2007, bo rząd nie chce wspierać projektów
lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów (aż strach pomyśleć, jaką rezolucję posłowie by przyjęli, gdyby zobaczyli, że mój komputer podkreśla na czerwono np. słowo „biseksualista” jako niezrozumiałe…). Rezolucja oczekuje od Komisji Europejskiej „przyspieszenia przeglądu wdrażania dyrektyw antydyskryminacyjnych i (…) wszczynania wobec państw członkowskich postępowania przed trybunałem (…)”. I jeszcze jeden prezent: rezolucja „ustanawia 17 maja Międzynarodowym Dniem Walki z Homofobią”. A może to ja jestem z Marsa?

– Przez takie debaty Parlament Europejski burzy swój obraz poważnej instytucji – prof. Roszkowski, europoseł, nie kryje rozczarowania decyzją Parlamentu. – Zamiast wykorzystywać swoje możliwości, żeby zmieniać wiele rzeczy na lepsze, demonstruje swoje fobie na punkcie nierealnych fobii – twierdzi. – Parlament zajmuje się homofobią, a nie zajmuje się rodziną, kryzysem demograficznym, tym, dlaczego Unia nie potrafi być konkurencyjna dla USA – wymienia część zaniedbywanych zagadnień. Kilku posłów znanych jest jako aktywni homoseksualiści. Powołując się na Kartę Praw Podstawowych Unii, często przekonują większość do swoich postulatów. – Liberałowie z ALDE, którego posłowie są autorami rezolucji, to tak naprawdę anarchiści – mówi mi jeden z posłów. – Kiedyś próbowałem przekonać jedną posłankę ALDE, żeby poparła wniosek o wstrzymanie przez Unię finansowania programów, które w niektórych krajach wymuszają aborcję. Specjalnie kładłem nacisk na słowo „przymusowa”, bo przecież liberałom bliska jest walka z wszelkim
przymusem. Ale nie, nie przyjęła propozycji, powiedziała, że to nie ma szans – wspomina poseł.

Młodzi Francuzi do końca przysłuchiwali się debacie o homofobii. Klaskali z przekonaniem, gdy padały coraz cięższe zarzuty wobec Polski. Śmiali się i patrzyli na siebie z niedowierzaniem, kiedy część posłów mówiła innym głosem. A już zupełnie nie mogli powstrzymać śmiechu, gdy jeden z deputowanych powiedział, że homoseksualistom trzeba raczej pomóc odnaleźć swoją tożsamość, pomóc wyjść z homoseksualizmu, niż pogłębiać jeszcze bardziej skłonności homoseksualne. Po debacie podszedłem do nich. To studenci ze Strasburga, inteligentni, otwarci na rozmowę. – Jeśli nawet są tacy homoseksualiści, którzy szukają pomocy, to tylko dlatego, że żyją pod presją psychiczną środowiska, które wmawia im, że są chorzy, nienormalni – mówią z takim przekonaniem, że chyba w to wierzą. Patrzymy na siebie pytająco. Jesteśmy razem w zjednoczonej Europie, a wyglądamy w tym momencie jak mieszkańcy różnych planet. Przyjęta rezolucja, niestety, pogłębia tę przepaść. Są ciągle ludzie (także w tym Parlamencie), którzy robią swoje i nie
zrażają się agresywną kampanią tropicieli homofobów. Po raz pierwszy jednak zobaczyłem na żywo, że są coraz mniej słyszalni na forum europejskim.

Jacek Dziedzina

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)