Holandia: do władzy wraca prawica
Partia populisty Pima Fortuyna szturmem zajęła drugie miejsce w środowych wyborach powszechnych w Holandii. Chadecja - pierwsze. To kolejny w ostatnich miesiącach sukces prawicy w Europie i porażka rządzącej lewicy.
16.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zdziwienie jest tym większe, że Holandia jest krajem znanym raczej z tolerowania eutanazji, narkotyków i małżeństw homoseksualnych, niż niestabilności politycznej, radykalnych polityków i nagłych zwrotów sympatii wyborców.
Porażka głównej siły rządzącej koalicji, Partii Pracy premiera Wima Koka, była największa od II wojny światowej - zauważa korespondent Reutersa Paul Gallagher. To najbardziej zadziwiające wybory, jakie pamiętają Holendrzy.
Zdecydowane i większe niż ktokolwiek sądził zwycięstwo odnieśli chadecy, którym przewodzi Jan Peter Balkenende, prawdopodobnie premier nowego koalicyjnego rządu. Jego ugrupowanie zdobyło 43 mandaty w 150-osobowym parlamencie.
Chadecja powraca do władzy po ośmiu latach przerwy. W wielkim stylu - piszą komentatorzy. W sukces nie dowierza sam przywódca.
To był niewiarygodny wieczór. CDA powraca! - mówił rozradowany Balkenende swoim zwolennikom świętującym zwycięstwo w Hadze. Wynik jest fantastyczny. Nawet nie śmieliśmy o czymś takim marzyć - powiedziała Maria van der Hoeven, jedna z głównych postaci partii.
26 mandatów przypadło Liście Pima Fortuyna (LPF) - partii powstałej dwa miesiące przed wyborami. Dziewięć dni przed głosowaniem w zamachu zginął Fortuyn, jej kontrowersyjny przywódca i założyciel, pełen charyzmy dandys obnoszący się ze swoim homoseksualizmem.
Dla obserwatorów życia politycznego w Europie, wynik wyborów jest potwierdzeniem tendencji ostatnich dwunastu miesięcy. We Włoszech, Danii, Portugalii i Francji sukcesy w wyborach odniosły ugrupowania prawicowe. Coraz większą popularność zyskuje skrajna prawica.
Obserwatorzy spekulują, że całkiem prawdopodobne jest teraz zawiązanie koalicji rządowej, w skład której wejdą CDA, VVD i LPF. Dysponowałaby ona wygodną większością 92 głosów. Do tego czasu - i powołania nowego rządu - władzę będzie sprawował gabinet Koka. Partyjne negocjacje mogą potrwać nawet kilka miesięcy.(an)