Hiszpanie biją rekordy erotyczne w walentynki
To komercyjne święto miłości obchodzone jest wszędzie i przez wszystkich podobnie. Istotny jest tylko fakt, czy je uznajemy czy też nie. Znudzeni przesłodzonym świętem zakochani starają się jakoś je sobie urozmaicić i w tym roku cichym bohaterem Dnia Zakochanych w Hiszpanii będzie bicie rekordów w uprawianiu miłości.
Halinka, której narzeczony mieszka w Walencji, zdradziła mi, że jego koledzy zakładają się co do wykorzystania swoich możliwości w tym względzie. Celem jest dobicie do liczby 14 będącej symbolem walentynkowej daty.
Carlos, chłopak Haliny, ma na temat lutowego święta wyrobione zdanie, to znaczy; zupełnie go nie uznaje, nie celebruje i uważa za sztuczne obdarowywanie ukochanej osoby prezentem w ten dzień. Także tym erotycznym.
Nowość, która pojawiła się w ubiegłym roku (bicie erotycznych rekordów zmierzających do magicznej liczby 14) traktuje z przymrużeniem oka i uznaje za przejaw znudzenia świętem. Oczywiście nikt się nie przypatruje erotycznym zmaganiom, nikt ich nie dopinguje i nie sprawdza, a więc opowieści powalentynkowe pełne będą damsko-męskich przechwałek.
Na internetowych czatach i forach można już znaleźć szczytne zapewnienia, które pochodzą w zdecydowanej większości od młodych przedstawicieli hiszpańskiej płci pięknej.
Polacy przepytywani na okoliczność wzięcia udziału w tak nietypowym podejściu do walentynkowego święta, wymownie milczą i tajemniczo się uśmiechają.
Być może także hiszpańskiej Polonii nie wystarczą już kwiatki, serduszka, kolacja przy świecach i okolicznościowe SMS-y.
Z Lloret de Mar dla polonia.wp.pl
Kinga Jankowska