Hiszpania. Polka mieszkająca w Madrycie opisuje sparaliżowane miasto. "Wszystko całkowicie zasypane"
Nawet 45 cm śniegu leży miejscami w dzielnicy Malasaña w Madrycie, w której mieszka Agnieszka Wąsowicz wraz z mężem i dziećmi. Opowiada nam o sparaliżowanym mieście po ataku zimy. - Samochody nie jeżdżą, w sklepach pomału robią się pustki. Śnieg nie jest usuwany ani się nie topi. Kompletny dramat - mówi nam Polka.
Agnieszka Wąsowicz wraz z mężem i dziećmi przeprowadziła się do Madrytu przed świętami Bożego Narodzenia. Wcześniej rodzina mieszkała na Kostaryce. - Zabraliśmy zaledwie kilka walizek, reszta płynie w kontenerze. Kompletnie nie byliśmy przygotowani na to, co się tu dzieje. Przeżyliśmy szok - opowiada Polka.
- W czwartek zaczęło sypać. Hiszpanie już szykowali się do pracy z domu, słysząc ostrzeżenia pogodowe. Informowano nas też, że mogą być trudności w przemieszczaniu się. Wydawało mi się to wtedy przesadzone, nie umiałam sobie wyobrazić, że może spaść aż tyle śniegu. Tego dnia już trochę padało, ale jeszcze bez problemu wróciłam samochodem do domu - opowiada Agnieszka Wąsowicz.
Hiszpania. Pierwszy śnieg. I pierwsza radość
Następnego dnia, w piątek, Polka pracowała z domu. - W okolicach południa zaczęło sypać. Wieczorem było już całkowicie biało. Ludzie wyszli na ulice, to był kompletny szał. Robili zdjęcia, urządzali bitwy na śnieżki. Lepili bałwany i igloo. Wyszli na narty i sanki. Panowała ogólna radość wśród mieszkańców - wspomina nasza rozmówczyni.
- W sobotę rano obudziliśmy się kompletnie zasypani. Miasto jest kompletnie sparaliżowane - mówi nam Polka. - Nie działają lotnisko i metro. Przy naszej posesji nic nie jest odśnieżane. Mieszkając w mieszkaniu, do którego wchodzi się przez wewnętrzne patio, musimy przejść przez ogromną zaspę śniegu - tłumaczy. Mówi, że miejscami śnieg sięgał jej do kolan - mógł mieć nawet 45 centymetrów wysokości.
Podobnie jest w całej dzielnicy. - To bardzo stara część Madrytu, dominują tu wąskie uliczki, więc też ciężko jest je odśnieżyć. Kompletny dramat, wszystko całkiem zasypane. Wiele drzew nie wytrzymało, więc oprócz odśnieżania trzeba będzie też usunąć je z dróg - ocenia nasza rozmówczyni.
Agnieszka przyznaje też, że ciężko jest się po mieście poruszać. - Jak już wyszłam z domu, bardzo trudno było się przemieszczać. Raz, że nie mamy odpowiedniego obuwia na taką pogodę, a dwa – pod śniegiem leży warstwa lodu. W związku z tym bardzo niebezpiecznym jest wychodzenie z domu - ocenia.
Atak zimy w Hiszpanii. Znikają produkty w sklepach
- Sklepy w mojej okolicy są zamknięte. Tylko jeden był w sobotę otwarty i była przed nim ogromna kolejka. Akurat trochę zakupów zrobiliśmy wcześniej. Wczoraj rano zrobiliśmy jedynie zapas pieczywa. Wieczorem w sklepach półki były już puste – zniknęło pieczywo, owoce i warzywa oraz piwo. Myślę, że Hiszpanie nie znają takiej sytuacji, więc jeszcze nie wykupili papieru toaletowego czy produktów w puszkach. Dla nich taka sytuacja to nowość - opowiada Agnieszka.
W Hiszpanii zajęcia lekcyjne odbywają się stacjonarnie. - Moje dzieci miały zacząć lekcje w poniedziałek, jednak odwołano zajęcia tego dnia i we wtorek. Jeszcze nie wiemy, co dalej - mówi Agnieszka.
I podsumowuje: - Wszystko wygląda oczywiście malowniczo, gruby śnieg, czyściutki, nie ma aut, to plucha się nie robi. Jednak przerażające jest to, że miasto jest naprawdę sparaliżowane. Nie ma szans na dojazd do pracy. Ale najgorsze jest to, że karetki nie są w stanie dojeżdżać do pacjentów. Dopóki nie będziemy pilnie potrzebować lekarza czy wyjazdu do szpitala, nie martwię się. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Musimy to wszystko przeczekać - mówi WP mieszkająca w Madrycie Polka.
Madryt, stolica Hiszpanii, od kilku dni pokryta jest śniegiem. Meteorolodzy uważają, że opady przyciągnięte przez niż polarny Filomena są jednymi z największych, jakie odnotowano w tym regionie kraju od początku XXI wieku.